Elsa uciekła. Jak zwykle, Elsa uciekła. Ona
zawsze uciekała, całe życie. Była w tym mistrzem. Uciekła do miejsca, w którym
nikt nie mógł jej znaleźć, do lasu. Choć bała się ciemności między wysokimi
sosnami, znała już niektóre leśne ścieżki i, także tym razem, trafiła na swoją
ulubioną polanę. Zaraz przy niej znajdowało się małe jeziorko. Polana ta była
zupełnie niesamowita. Pokrywały ją białe kwiaty i mech. Zawsze zlatywały się na
nią motyle i świetliki, a czasem można było zobaczyć uciekającą sarnę czy
zająca. Elsa widywała tam również kobierce traw, pozostawione przez leśne
trole, ale samych istot nie widziała od małego. Trole pojawiały się tylko na
specjalne wezwanie i w odpowiednich miejscach, a Elsie zawsze kojarzyły się
tylko z wypadkiem Anny, więc jakoś nie miała ochoty ich wzywać. Dziś Elsa miała
tylko jedno marzenie, więc czym prędzej zdarła z siebie ubrania i zanurzyła się
w chłodnej, czystej toni do pasa. Gdy woda zmyła z niej pamięć o pełzających
białych larwach i szorstkim dotyku szpiega, Elsa zmyła również łzy z twarzy i
rozpuściła włosy. Była na siebie zła, że znowu się rozpłakała, ale na szczęście
nikt tego nie zauważył, bo łzy zaczęły płynąć dopiero po wyjściu z zamku.
Zanurzyła się w wodzie i spróbowała nie myśleć o niczym.
- Mokra jesteś jeszcze piękniejsza.
Elsa wynurzyła się tak gwałtownie, że omal
się nie zakrztusiła. W panice zakryła obiema rękami biust, modląc się, by woda
była wystarczająco mętna.
- Zwariowałeś. Nie widzisz, że jestem zupełnie rozebrana? –
Elsa czuła, że robi się czerwona. – To nie jest najlepszy moment na rozmowę,
Jack.
- Rozmowę, rozmowę! Czy będziemy do końca
życia rozmawiać? – Jack przyglądał jej się uważnie, siedząc na kamieniu, a Elsa
była bardzo szczęśliwa, że nie zobaczyła w jego wzroku lubieżności. Patrzył na
nią jedynie z pewną dozą pożądania, co mogła mu wybaczyć. Niektórzy mężczyźni
przybywający do niej na audiencje patrzyli na nią naprawdę obrzydliwie. –
Przecież rozmawiamy już od miesiąca. Widziałem przez okno co się stało u tego
żywego trupa. Poleciałem tu za Tobą, a kiedy zobaczyłem… zobaczyłem…-
zlustrował ją jeszcze raz. – Przyłączę się, dobrze? Nie patrz się na mnie takim
ponurym wzrokiem! – Elsa spełniła jego życzenie i natychmiast zamknęła oczy. –
Hej spokojnie, ściągam tylko bluzę! – Rozległ się plusk. Elsa spojrzała.
Zobaczyła płaski brzuch i ładnie wyrysowane mięśnie. Stwierdziła, że Jack
wygląda naprawdę dobrze i na szczęście nie zdjął spodni. Zaczął się do niej
zbliżać, więc znowu zamknęła oczy. – Czy naprawdę nie możemy popływać razem?
Zobacz, co zrobiłaś głuptasie! – Elsa znowu się rozejrzała i stwierdziła, że
zamroziła wodę wokół siebie. Czego aż tak się bała?
- Przepraszam. Jack, ale może… może nie
podchodź… - Elsa oparła się o kamienie za sobą, ale odczarowała lód. Jack
żachnął się.
- Elso, jesteś najpiękniejsza na świecie!
Czego się wstydzisz? – Był już niebezpiecznie blisko. Pochylił się nad nią i ją
pocałował. Potem zaczął całować jej szyję, ramiona… Lecz Elsa spanikowała.
Zrobiła bardzo głupią rzecz, bowiem wybiegła z jeziorka na polanę w
poszukiwaniu swoich ubrań. Jak na złość nie umiała ich znaleźć i próbowała coś
na siebie wyczarować, ale wiedziała, że bez bazy z jakiejś tkaniny nigdy jej
się to nie uda. Stanęła na polanie zupełnie naga, nie ukryta nawet w wodzie.
Jack usiadł na brzegu, a trochę spokojniejsza Elsa usiadła obok. Drżała, ale nie
było sensu już nic ukrywać.
- Dlaczego. Powiedz mi, dlaczego? Naprawdę…
Ja cię kocham Elso. Czemu ty mnie nie możesz? – Elsa nie mogła wytrzymać smutku
w jego głosie. Drżącą ręką dotknęła jego ramienia. Natychmiast się odwrócił.
- Nigdy tego nie robiłam. Nie wiem… boję się.
- Och, ja też nigdy tego nie robiłem, bo nie
znałem osoby, z którą bym chciał. Ale teraz…- Dotknął jej piersi, potem uda i
powoli znalazł się nad nią. Elsa pozwoliła mu na to. Pocałował ją w usta, po
czym znowu odsunął głowę. – Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Ja niczego nie jestem pewna. Ale chcę ci
ufać.
Zostali na polanie do wieczora. A Elsie, cóż,
Elsie było cudownie.