niedziela, 25 maja 2014

10



Gdy Elsa zeszła na kolację, którą podano w gabinecie, stwierdziła, że pocałunek Jacka sprawił jej ogromną przyjemność i zanosiło się na to, że na dziś wyczerpała już limit przyjemności. Za oknami było ciemno. Przy stole zastała Roszpunkę, Flynna,  Kristoffa, Annę, Hiccupa i Meridę. Wszyscy wyglądali na bardzo zmartwionych lub sposępnieli. Roszpunka od razu przeszła do rzeczy.
 - Kristoff właśnie dostał gołębia z Królestwa za Morzem. Pamiętają Astrid, ale nie chcą podać żadnych szczegółów. W niektórych miastach Królestwa  panuje zaraza. Astrid podobno wymknęła się bez zezwolenia z jednego z nich. To by wyjaśniało…
- Bardzo nam przykro, Elso. – Wtrącił się szybko Flynn.- Byłyście strasznie narażone. To co tam widziałyście na pewno było okropne.
- Niestety nie udało nam się jej uratować. Ani pielęgniarki. Myślę, że przydałyby mi się jakieś wyjaśnienia. – powiedziała Anka lodowato. Spojrzała na Elsę wyczekująco. Królowa westchnęła i wyjaśniła im krótko czego się dowiedziała od Hiccupa i Meridy podczas wcześniejszej rozmowy. Sami Hiccup i Merida siedzieli sztywno obok siebie, nie odzywając się i nie patrząc na siebie.
- Myślę, że musimy się więcej dowiedzieć o pobycie Astrid w Królestwie za Morzem. Jeszcze dziś wyślę tam kogoś odpowiedniego. A kondolencje jak sądzę należą się raczej jej najbliższemu znajomemu z naszego grona. Hiccupie, jeśli czegokolwiek będziesz potrzebował…
- Dziękuję. Chciałem tylko powiedzieć, że mam nadzieję kiedyś Astrid mi wybaczy. Także chciałbym prosić o należyty pochówek dla niej. Zrobiła złe rzeczy, ale nie była sobą. Zabiorę jej ciało na wyspę, dobrze? – Hiccup na stojąco mówił bardzo oficjalnie, lecz głos wyraźnie mu drżał. Merida złapała go za rękę.
- To nie tobie Astrid ma wybaczyć, tylko tym, którzy jej to zrobili. Zamieszali jej w umyśle.
- Merida ma rację, Hiccupie. Obwinianie się nic nam teraz nie pomoże. – Oświadczyła Elsa, myśląc o tym, że sama niedawno to robiła i przez to doprowadziła do ucieczki Jacka. – Oczywiście, że zgadzam się z Tobą w związku z pochówkiem Astrid. Chciałabym jednak, żebyście zostali w Arendelle do czasu wyjaśnienia wszystkich okoliczności. Wydaj rozkazy swoim ludziom, a oni z pewnością poradzą sobie z transportem ciała na Berk. Teraz  poproszę Kristoffa o  informacje na temat Królestwa za Morzem. Z tego, co pamiętam, rządzi tam król Hainrich? -  Kristoff odchrząknął. Elsa zawsze zdawała się na niego, jeśli chodzi o informacje o innych krajach. Chłopak Anki, jako kupiec sporo podróżował i nieźle orientował się w różnych sprawach zagranicznych. Królowa nie dała mu urzędu ministra tylko ze względu na jego pochodzenie. Zaletą „niższego” pochodzenia Krissa było jednak to, że utrzymywał kontakty z różnymi informatorami wśród rzemieślników czy chłopów, które były bardzo przydatne, a gdyby wszedł na salony z pewnością by je utracił.
- Król Hainrich jest już dosyć stary. Ma siedmiu synów. – Spojrzał niepewnie na Ankę. – Jeden z nich to chyba wasz znajomy…
- Nie przypominaj mi o tym człowieku! – Zdenerwowała się Ania.  Kiedyś najmłodszy z siedmiu braci złamał jej serce i prawie ją zabił, żeby zdobyć tron.
- Dobrze. Więc tak: Królestwo ma starego króla i siedmiu synów, którzy już rozpoczynają walki o władzę. Jest tam kilka głównych miast. W trzech z nich teraz panuje zaraza. Niestety nie zdradzono mi jaka to choroba. Rząd trzyma te informacje w największej tajemnicy, nie wiedzieć czemu. Wysłanie tam szpiegów to dobry pomysł. – Zapadło milczenie. Wszyscy powoli zaczynali sięgać po jedzenie, lecz Elsa nie mogła nic przełknąć.
- Czy… czy są jakieś wieści z kraju? – Zapytała Elsa. Na dźwięk głosu wszyscy podnieśli głowy znad talerzy.
- Właściwie to… Minister Lucas prosił, żebym Ci tego nie mówiła. Uważał, że powinnaś ochłonąć po wydarzeniu z Astrid… - Wymamrotała Roszpunka.
- O co chodzi? – Przerwała jej Elsa. Będzie musiała porozmawiać z ministrem Lucasem o informowaniu królowej. Dlaczego we własnym państwie ona dowiaduje się wszystkiego ostatnia?
- Wybuchły zamieszki we wschodnim porcie. Stało się to zupełnie nagle. Podobno ma to związek z epidemią w Królestwie za Morzem.
- Dziękuję Szpunko.
 Po jakimś czasie wszyscy po kolei rozchodzili się do swoich pokoi. Była już późna noc, gdy Elsa została w gabinecie sama z siostrą.  
Cisza była ciężka, przytłaczająca. Elsa nie mogąc tego wytrzymać wstała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju, trajkocząc jak najęta, co wcale nie było do niej podobne. Anka siedziała sztywno. Królowa zupełnie straciła kontrolę nad językiem, rozpaczliwie próbując rozbić atmosferę. Mówiła trochę nieskładnie, wyczuwała okropne napięcie siostry.
- Pewnie w zamku już wrze z powodu Astrid. Trzeba będzie wydać jakieś oświadczenie. A wiesz, że poznałam chłopaka? Całkiem miłego, niestety ma jedną wadę. Jakbyś go widziała! Białe włosy? Kto teraz chodzi z białymi włosami? Chyba tylko gospodyni Nasturcja. Ale wiesz, on świetnie z nimi wygląda. I jest przystojny. Gdybyś tylko widziała…
- Elso.  – Głos Anny zmroził Elsie krew w żyłach, ale nie przestawała wylewać z siebie potoków nic nie znaczących słów. Nadawała też sobie co raz szybsze tempo kroków.  Była dziwnie rozedrgana.
- Musisz go kiedyś spotkać. To wszystko dzięki wam! Roszpunka też naprawdę pomogła. Może wreszcie nie będą mnie uważali za takiego samotnika? A wiesz, z kim się związał minister…
- Elso, posłuchaj mnie! – Anka zacisnęła powieki. Elsa zupełnie zbita z tropu stanęła w pobliżu okna. – Siostro… siostrzyczko, wiesz, że zawsze chciałam być idealna, chciałam być podporą dla ciebie i… i być świetną księżniczką, ale… – głos okropnie jej się rwał. Przez rosnące napięcie Elsa zamroziła całą szybę, aż pojawiły się na niej rysy. – ale…
- Jesteś chora? Co się stało? Obraziłaś kogoś na balu? Pokłóciłaś się z kimś?
- Nie, Elso, nie… nie jestem chora, nikogo nie obraziłam…- Ania przycisnęła ręce do głowy.– Elso, ja będę miała dziecko.
Szyba pękła. Anna zerwała się na równe nogi i wybiegła, zostawiając otępiałą siostrę w dziurze po oknie.  

9



Wściekła wybiegła na dwór. Rozejrzała się gniewnie.
- Frost! Widziałam cię! Teraz już wiem kto oszronił moje szyby! Podglądałeś mnie! – Jack wyłonił się zza węgła z miną winowajcy. Unosił się w powietrzu z pomocą swojej laski. Elsa była tak zła, że nawet ją to nie zdziwiło. Jack opadł na balkon wpatrując się w Elsę z uśmieszkiem na twarzy.
Wciąż mnie widzisz? – zapytał. To jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- To mój dom! Jak śmiesz mnie podglądać? Chyba mam prawo do odrobiny prywatności? I zwracaj się do mnie z należytym szacunkiem! Jestem twoją królową! To, że powiedziałam ci gdzie mieszkam nie upoważnia…
-  Jesteś niesamowita.
- Co?  - Elsa zauważyła, że Jack zbliżył się niebezpiecznie.
- Wybiegłaś na balkon w samym ręczniku, żeby na mnie nawrzeszczeć. Jesteś niesamowita. – Elsa myślała, że zapadnie się pod ziemię. Szybko wyczarowała sobie śnieżny szlafrok i wbiła wzrok kafelki, którymi był pokryty balkon. Po chwili odwróciła się napięcie i weszła do sypialni.
- Przepraszam, że cię podglądałem. Trochę się martwiłem… Słyszałem o tym co się wydarzyło Astrid.  – Jack wszedł za nią do pokoju i oparł się o drzwi. Elsa usiadła na łóżku ze szczotką do włosów w ręce. – Musimy porozmawiać. Moja obecność w Arendelle nie jest przypadkowa…- Urwał, bo Elsa ukryła twarz w dłoniach. Jack zaniepokojony usiadł obok niej na łóżku. – Elso? – Królowa zaczęła drżeć. Łzy same zaczęły cisnąć się jej do oczu. Tym wybuchem złości otworzyła w sobie kanał, prze który teraz wylewały się teraz wszystkie emocje. Poczuła, że Jack położył jej rękę na ramieniu.
- To się znowu zaczyna.  Za każdym razem, gdy ja się gdzieś pojawiam wydarza się jakieś nieszczęście. Potem cała seria nieszczęść kończy się gigantyczną katastrofą. Wszystko przeze mnie. Gdybym tam nie weszła, Astrid… Mam już dość mojej klątwy, pecha, wszystkiego! Byłoby lepiej, gdybym nie istniała!
- Elso, przestań mówić takie rzeczy! To byłaby najgorsza możliwość… - zaczął Jack lekko spanikowany.
- Nawet mnie nie znasz. Nie wiesz, co wydarzyło się dziesięć lat temu… i rok temu! Jestem tylko przeszkodą, nieudana, niszczycielska i niebezpieczna…
- Wiem, co się wtedy stało – zdziwiła ją nagła twardość jego głosu. – Dla mnie jesteś najlepiej udaną osobą na świecie. – Elsa zdziwiona podniosła głowę. I zobaczyła, że Jack jest tak blisko…
Nie zarejestrowała momentu, gdy przycisnął swoje wargi do jej. Pamiętała tylko, że usta miał zimne. Po chwili chłopak gwałtownie się odsunął.
- Przepraszam. Pewnie nie chcesz się zadawać z kimś takim. Ze Strażnikiem, którego nikt nie widzi. I do tego nawet nie ze szlachetnego rodu. Gdybym był jakimś księciem… Wybacz, Wasza Miłość. To się więcej nie powtórzy.  -  Mówił pełnym żalu, chłodnym tonem, wpatrując się w podłogę. Zanim Elsa zdążyła zareagować wyszedł szybko i odbił się od balkonu. Zupełnie oszołomiona Królowa siedziała nieruchomo na łóżku.  Czyżby się w niej zakochał? Jak to było możliwe? Znali się przecież dopiero tydzień! Może po prostu mimowolnie ją pocałował? Ale czemu w takim razie mówił wszystkie te rzeczy? Dlaczego uciekł tak szybko? I, właściwie, co ona do niego czuje? Zastanawiała się Elsa wstając i podnosząc suknię z łóżka. Bardzo go lubię, pomyślała, ale czy go kocham? Nigdy nie kochałam mężczyzny. Skąd mam wiedzieć?
   Nagle rozległo się pukanie do drzwi. – Wejść. – Rozkazała Królowa Elsa.  
- Przyszłam zobaczyć jak się miewasz, Elsi. – Do pokoju weszła Anna. Była bledsza niż zazwyczaj i miała niewielkie cienie pod oczami. Widać było, że nie spała i szok zostawił na niej swoje ślady. Była jednak twardsza od siostry, choć rzadko było to widać.
- Wszystko dobrze. Czy masz może jakieś wieści?
- Goście właśnie zjedli. Jutro się z nimi spotkasz. Dziś musisz koniecznie porozmawiać z Hiccupem i Meridą.  Ubierz się, niedługo kolacja. Myślę, że czeka nas trudny czas. – Elsa dawno nie widziała jej tak poważnej. Anna nawet na nią nie patrzyła. Zanim królowa zdążyła cokolwiek powiedzieć, dziewczyna wyszła z pokoju.

wtorek, 13 maja 2014

8



Wirowała tańcząc walca z Jackiem. Otaczały ich wysokie zaspy śniegu. Jack uśmiechał się do niej. Aż nagle spod jednej z zasp wypłynęła struga krwi, wszystkie zaspy zrobiły się czerwone i  zmieniły się w morze, morze krwi, zalewając ją, topiąc… Wciąż widziała przed sobą Jacka, który skazywał na nią oskarżycielsko palcem, aż on  przekształcił się w Astrid. Dookoła niej gromadziły się czarne cienie. „ To wszystko jej wina” słyszała głosy. „ Potwór” „Czarownica”… Ale Astrid dopiero teraz otworzyła usta; „ Królowa Lodu będzie kochać lub cierpieć” „Ważny wybór”     „Tylko do niej należy”…
Elsa obudziła się zlana potem. Przy jej łóżku dostrzegła śpiącą na krześle Roszpunkę. Musiała przespać całą noc i dzień, bo słońce właśnie zachodziło. Została przyniesiona do swojej sypialni, umyta i przebrana. Z bólem przypomniała sobie wydarzenia ostatniej nocy i cieszyła się, że to zrobiono, bo gdyby jeszcze miała na sobie krew Astrid to chyba by oszalała. Podniosła się na poduszkach i sięgnęła po szklankę. Ręce jej się trochę trzęsły i wylała wodę prosto na podołek kuzynki co oczywiście ją obudziło.
 - Och! Elsa? Obudziła się Śpiąca Królewna. Popatrz co zrobiłaś. Jestem cała mokra! Jak się czujesz? – Roszpunka zignorowała plamę na swojej balowej sukni, której  nie zdążyła przebrać i przyjrzała się Elsie uważnie.
- Ja… Co się stało po tym jak…
- Jak Astrid poderżnęła sobie gardło? – Roszpunka nie była może mistrzynią delikatności, ale za to nie owijała w bawełnę i dokładnie opowiedziała co się stało. – Zaczęłaś wrzeszczeć i zemdlałaś. Dzięki księżycowi, że ten zamek jest taki wielki i goście nic nie słyszeli. Anka wyglądała jakby za chwilę miała się po raz drugi zamrozić. Całe byłyście w tej krwi, do tego pokój też zniszczony. Myślę, że powinniście go przerobić na jakiś składzik, albo najlepiej zamurować. W takich pokojach i tak nigdy nikt nie chce mieszkać. No ale wracając… Was dwie zabrali stamtąd medycy. Dali ci chyba jeszcze dawkę jakiś leków żebyś dłużej spała. Chyba uważają, że masz słabą psychikę… W każdym razie gwardia wyniosła ciała Astrid i tej nieszczęsnej pielęgniarki do lochów. Pokój zamknęli na cztery spusty, chociaż pewnie trzeba będzie tam posprzątać. Kiedy Anka trochę otrzeźwiała z szoku i środków uspokajających, które jej na siłę wstrzyknęli, opowiedziała nam co się działo jak tam weszłyście.
- A goście? Co ze świętem?
- Och, nic nie zauważyli. Twój dowódca straży zamkowej ma trochę oleju w głowie, bo przyszedł prosto do mnie i Flynna. Gdy się trochę rozejrzeliśmy wróciliśmy na Salę do gości. Kiedy zaczęli pytać, gdzie jest królowa, powiedzieliśmy im, że spadłaś ze schodów i trochę się poobijałaś, a Anka siedzi przy tobie. Większość z nich niezbyt się przejęła i potem bawili się do rana. Dzisiaj pewnie spali dłużej od Ciebie. Postaraj się jutro wyglądać świętoszkowato i męczeńsko, bo pewnie zwalą ci się wszyscy na głowę, żeby ci złożyć życzenia powrotu do zdrowia… - Roszpunka westchnęła i spojrzała za okno.  – Nie czaruj szyb, taki piękny zachód. Szron trochę ogranicza widoczność, wiesz? Ojejku! Już zachód! Siedzę z Tobą cały dzień. Znajdę Flynna i dzieciaki, a do ciebie wezwę kogoś, może Ankę? – Elsa zdziwiona podniosła się jeszcze wyżej na poduszkach, ale Roszpunka już stała przy drzwiach. Prędkość jej mowy i działań była dla Elsy, która wciąż miała zamroczoną głowę, zdecydowanie zbyt szybka. – Zawołać?
- N-nie, ja… chciałabym się trochę umyć… mogłabyś poprosić służącą?
- Ach, jasne, ciepła kąpiel zawsze pomaga. Anka pewnie też jeszcze odpoczywa. Przyjdzie cię zawołać na kolację. A ty trochę się zrelaksuj. – Elsa usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami. Opadła na poduszki. Starała się nie myśleć o wydarzeniach poprzedniej nocy. Spojrzała na okno. Rzeczywiście pokrywał ją szron, choć nie przypominała sobie, żeby czarowała. Nie miała nawet na to siły. Powoli odsunęła kołdrę i postawiła nogi na podłodze. Ostrożnie wstała i zrobiła chwiejny krok. Trochę zakręciło jej się w głowie i musiała przytrzymać się stolika, żeby nie upaść. Po chwili odzyskała jednak równowagę. Podeszła do okna i otworzyła je. Otoczyły ją promienie zachodzącego słońca i ciepły wiatr. Dziwne, że oszroniła szybę nawet tego nie czując. Ostatnio raczej rzadko jej się to zdarzało; to pewnie przez te lekarstwa. Odwróciła się i przesunęła wzrokiem po sypialni.  Był to duży, jasny pokój. Na środku stało ogromne, miękkie łóżko z baldachimem. Leżąc na nim drzwi na korytarz Elsa miała po lewej stronie. Obok nich stała toaletka zdobiona srebrnymi ornamentami. Naprzeciwko łóżka, przez przeszklone drzwi balkonowe, otwierał się piękny widok. Żeby dopełnić krajobrazu, po obu stronach owych drzwi, były umieszczone wielkie okna ze srebrzystymi firankami. Pokój był na tyle przestrzenny, że wydawał się pusty, bo Elsa miała dość mało mebelków. Wszystkie meble były proste, drewniane i ozdobione srebrem. Elsa stała w koszuli nocnej oczekując służącej. Kobieta wreszcie przyszła i pospiesznie przygotowała Elsie gorącą kąpiel. Królowa poprosiła o wszystkie olejki i odprawiła służącą. Sama porządnie się nimi namydliła i weszła do wanny. Czuła się jakby oszołomiona, wciąż tylko przed jej oczy powracał  sen. „ Królowa decyduje”… Elsa zanurzyła się pod wodę. Czuła się, jakby woda oczyszczała jej myśli. Woda nienaturalnie szybko stygła, dlatego Elsa po chwili siedziała już w zupełnie lodowatej pianie. Nie przeszkadzało jej to specjalnie, ale pomyślała, że lepiej będzie, jeśli się ubierze zanim przyjdzie Anna. Nie chciała, żeby siostra pomyślała, że Elsa jest w złej kondycji. Po natarciu się kilkoma olejkami owinęła się ręcznikiem i rozpuściła zawsze splecione włosy. Delikatnie muskały jej ramiona co uwielbiała gdy była w ręczniku. Podeszła do szafy, wyjęła jedną ze swoich lżejszych sukien i położyła ją na łóżku. Spojrzała do lustra. Ostatnio trochę przytyła i bardzo się z tego cieszyła, bo wcześniej wyraźnie rysowały się u niej kości pod skórą. Teraz jej twarz również wyglądała lepiej. Nie uważała siebie za brzydką- miała ładne, duże niebieskie oczy, mały nos i wdzięczne usta. Najbardziej kochała jednak swoje długie blond włosy. Zaczęła je przeczesywać palcami, gdy nagle zobaczyła w lustrze kątem oka ruch. Przyjrzała się uważnie i… O mało co nie puściła ręcznika. Odwróciła się na pięcie i zdążyła jeszcze zobaczyć znikający czubek brązowej laski za drzwiami na balkon.

poniedziałek, 5 maja 2014

7



- Nie, znam jeszcze…
-Myślę, że wyczerpałaś! – Powiedziała Elsa znacząco, patrząc na nią groźnie, a potem zwróciła się do gości.  – Za to chciałam państwu przedstawić bardzo miłego chłopca, który był zbyt nieśmiały, żeby samemu przychodzić. Z pewnością będziecie mogli się państwo dużo dowiedzieć za jego pośrednictwem. Archie! Czy ty przypadkiem nie jesteś ciekaw tutejszych gór? Kristoff wie o nich wszystko! Cindy, twojego męża na pewno także to zainteresuje. Życzę świetnej zabawy! –  Roześmiała się beztrosko i odciągnęła Ankę na korytarz. Określenia „ chłopiec” i „ nieśmiały” nie bardzo pasowały do rosłego Kristoffa, który tylko dlatego nie rozmawiał jeszcze z nadętymi głowami państw, że po prostu tego nie cierpiał. Teraz jednak Elsa musiała robić dobrą minę do złej gry, więc poświęciła zdezorientowanego Kristoffa chmarze wygłodniałej szlachty. Potrzebowała Anny do rozmowy z Astrid, bo wiedziała, że siostra dużo lepiej radzi sobie w delikatnych sprawach interpersonalnych. Wytłumaczyła jej pokrótce sytuację i kazała służce prowadzić się do pokoju pojmanej dziewczyny.
Przy drzwiach stali gwardziści i medycy. Potwierdzono, że Astrid dostała końską dawkę środków uspokajających.
- Powinna już bardzo głęboko spać, nawet mogłaby przespać cały dzień! Jej organizm jakby walczy z lekiem. Kiedy położyliśmy ją do łóżka ona jakby zasypiała, lecz za każdym razem zrywała się z krzykiem. Ma bardzo rozszerzone źrenice i dużo wskazuje na to, że od kilku dni wcale nie spała. W środku jest pielęgniarka. Proszę na siebie uważać, Wasze Wysokości. – Starszy medyk skłonił się nisko i otworzył drzwi pokoju. Elsa z Anną wsunęły się do środka. Był to jeden z pokoi gościnnych – prosto ozdobiony, z dużym białym łóżkiem i drewnianą komodą przy ścianie. Z drugiej strony, obok okna stała toaletka. Elsa wzdrygnęła się, gdy zobaczyła siedzącą w blasku księżyca chudą postać przebraną w lnianą koszulę nocną. Astrid siedziała na krześle od toaletki, a była tak blada, że stapiała się prawie z białą firaną za sobą. Patrzyła przez okno. Wzrok miała nieruchomy i nic nie wskazywało na to, że je usłyszała. Jej proste blond włosy były dziwnie szare.
- Astrid… -Zaczęła Ania. Siostry podeszły do niej i stanęły za jej plecami. Dziewczyna była tak chuda, że przez skórę widoczna była każda pojedyncza kość na jej plecach i szyi. Koszula, która była uszyta na dziecko, zwisała z niej jak worek. Elsa zobaczyła, że okno wychodzi na błonia zamku. Astrid wpatrywała się w Hiccupa i Meridę bawiących się beztrosko z dwoma smokami. Królowa zagryzła wargę. – Astrid czemu przyjechałaś tak późno? Czekaliśmy na ciebie. – Dziewczyna błyskawicznie obróciła się na krześle. Jej tęczówki były straszne, zupełnie czarne. Wpatrzyła się w Annę. Elsa podziwiała siostrę, że wytrzymała wzrok chorej.
- Zatrzymała mnie moja własna śmierć i narodziny. Pomogłam się narodzić innym, którzy nadejdą. – Jej głos brzmiał mechanicznie i lodowato. Elsa rozejrzała się po pokoju. Pielęgniarki nigdzie nie było. Chyba medyk się pomylił.
- Hmm… tak, a skąd przyjechałaś, kochanie? Czy to tam się narodziłaś? – Ania mówiła spokojnie, jak do dziecka.
- Miejsce to niedługo będzie centrum wieczności i nicości. Tam nikt nie wejdzie i nie wyjdzie. Tam będzie tylko ciemność i koniec i początek. Pierwotna siła wygra ze słabą duszą. Królowa Lodu będzie kochać lub cierpieć.  – Elsa zaczynała się coraz bardziej denerwować. Królowa Lodu to przecież ona…  Elsa przeszła na drugi koniec pokoju. Coś dziwnego zwróciło jej uwagę.
- Tak, dobrze. A czemu drasnęłaś Meridę? To był wypadek, prawda?
- Rudowłosa przyczyną mojej śmierci. Zabrała mi życie i ja też miałam je zabrać. Ona nie narodzi się ponownie, bo Pan Czerni nie pozwoli zdrajcy się odradzać. Służyć mu mogą tylko wybrani. Dobrze służę i będę nagrodzona. Pomogłam się odrodzić pani w bieli. – Elsa wpatrywała się w czarną plamę na podłodze. Jej koniec zdawał się sięgać pod łóżko. Nie był to smar, bo lśnił w blasku księżyca, więc mogło być to tylko…
- Anno! Odsuń się od niej. Tutaj jest krew. Ona zabiła pielęgniarkę! Zabije nas! – Elsa wiedziała, że zobaczyła strumień wypływający spod łóżka. Pielęgniarki były ubrane na biało. Okazało się, że kobieta cały czas z nimi była w pokoju. Ania gwałtownie odsunęła się od Astrid przewracając się i padając na łóżko na wznak. Astrid się uśmiechnęła i zacisnęła palce na rąbku koszuli. 
- Czas na siostrę Królowej jeszcze nie nadszedł, Królowa zdecyduje jeśli będzie kochać. Pan zdecyduje, jeśli Królowa będzie cierpieć. Teraz już czas do domu.  Już czas. – Astrid podniosła się z krzesła i chwyciła stojącą na stoliku przy łóżku szklankę. Rozbiła ją o krzesełko do toaletki i podniosła szczególnie duży kawałek. Elsa była pewna, że dziewczyna zaraz spuści go prosto na leżącą na łóżku Anię, więc rzuciła się do przodu. Jednak Astrid jednym szybkim ruchem przeciągnęła sobie szkłem po gardle. Krew buchnęła na wszystkie strony opryskując siostry i cały pokój. Astrid padła na ziemię z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem. Potem Elsa pamiętała już tylko jednostajny wrzask i ciemność.