- Nie, znam jeszcze…
-Myślę, że wyczerpałaś! – Powiedziała Elsa
znacząco, patrząc na nią groźnie, a potem zwróciła się do gości. – Za to chciałam państwu przedstawić bardzo
miłego chłopca, który był zbyt nieśmiały, żeby samemu przychodzić. Z pewnością
będziecie mogli się państwo dużo dowiedzieć za jego pośrednictwem. Archie! Czy
ty przypadkiem nie jesteś ciekaw tutejszych gór? Kristoff wie o nich wszystko!
Cindy, twojego męża na pewno także to zainteresuje. Życzę świetnej zabawy!
– Roześmiała się beztrosko i odciągnęła
Ankę na korytarz. Określenia „ chłopiec” i „ nieśmiały” nie bardzo pasowały do
rosłego Kristoffa, który tylko dlatego nie rozmawiał jeszcze z nadętymi głowami
państw, że po prostu tego nie cierpiał. Teraz jednak Elsa musiała robić dobrą
minę do złej gry, więc poświęciła zdezorientowanego Kristoffa chmarze
wygłodniałej szlachty. Potrzebowała Anny do rozmowy z Astrid, bo wiedziała, że
siostra dużo lepiej radzi sobie w delikatnych sprawach interpersonalnych.
Wytłumaczyła jej pokrótce sytuację i kazała służce prowadzić się do pokoju
pojmanej dziewczyny.
Przy drzwiach stali gwardziści i medycy.
Potwierdzono, że Astrid dostała końską dawkę środków uspokajających.
- Powinna już bardzo głęboko spać, nawet
mogłaby przespać cały dzień! Jej organizm jakby walczy z lekiem. Kiedy
położyliśmy ją do łóżka ona jakby zasypiała, lecz za każdym razem zrywała się z
krzykiem. Ma bardzo rozszerzone źrenice i dużo wskazuje na to, że od kilku dni
wcale nie spała. W środku jest pielęgniarka. Proszę na siebie uważać, Wasze
Wysokości. – Starszy medyk skłonił się nisko i otworzył drzwi pokoju. Elsa z
Anną wsunęły się do środka. Był to jeden z pokoi gościnnych – prosto ozdobiony,
z dużym białym łóżkiem i drewnianą komodą przy ścianie. Z drugiej strony, obok
okna stała toaletka. Elsa wzdrygnęła się, gdy zobaczyła siedzącą w blasku
księżyca chudą postać przebraną w lnianą koszulę nocną. Astrid siedziała na
krześle od toaletki, a była tak blada, że stapiała się prawie z białą firaną za
sobą. Patrzyła przez okno. Wzrok miała nieruchomy i nic nie wskazywało na to,
że je usłyszała. Jej proste blond włosy były dziwnie szare.
- Astrid… -Zaczęła Ania. Siostry podeszły do
niej i stanęły za jej plecami. Dziewczyna była tak chuda, że przez skórę
widoczna była każda pojedyncza kość na jej plecach i szyi. Koszula, która była
uszyta na dziecko, zwisała z niej jak worek. Elsa zobaczyła, że okno wychodzi
na błonia zamku. Astrid wpatrywała się w Hiccupa i Meridę bawiących się
beztrosko z dwoma smokami. Królowa zagryzła wargę. – Astrid czemu przyjechałaś
tak późno? Czekaliśmy na ciebie. – Dziewczyna błyskawicznie obróciła się na
krześle. Jej tęczówki były straszne, zupełnie czarne. Wpatrzyła się w Annę.
Elsa podziwiała siostrę, że wytrzymała wzrok chorej.
- Zatrzymała mnie moja własna śmierć i
narodziny. Pomogłam się narodzić innym, którzy nadejdą. – Jej głos brzmiał
mechanicznie i lodowato. Elsa rozejrzała się po pokoju. Pielęgniarki nigdzie
nie było. Chyba medyk się pomylił.
- Hmm… tak, a skąd przyjechałaś, kochanie?
Czy to tam się narodziłaś? – Ania mówiła spokojnie, jak do dziecka.
- Miejsce to niedługo będzie centrum
wieczności i nicości. Tam nikt nie wejdzie i nie wyjdzie. Tam będzie tylko
ciemność i koniec i początek. Pierwotna siła wygra ze słabą duszą. Królowa Lodu
będzie kochać lub cierpieć. – Elsa
zaczynała się coraz bardziej denerwować. Królowa Lodu to przecież ona… Elsa przeszła na drugi koniec pokoju. Coś
dziwnego zwróciło jej uwagę.
- Tak, dobrze. A czemu drasnęłaś Meridę? To
był wypadek, prawda?
- Rudowłosa przyczyną mojej śmierci. Zabrała
mi życie i ja też miałam je zabrać. Ona nie narodzi się ponownie, bo Pan Czerni
nie pozwoli zdrajcy się odradzać. Służyć mu mogą tylko wybrani. Dobrze służę i
będę nagrodzona. Pomogłam się odrodzić pani w bieli. – Elsa wpatrywała się w
czarną plamę na podłodze. Jej koniec zdawał się sięgać pod łóżko. Nie był to
smar, bo lśnił w blasku księżyca, więc mogło być to tylko…
- Anno! Odsuń się od niej. Tutaj jest krew.
Ona zabiła pielęgniarkę! Zabije nas! – Elsa wiedziała, że zobaczyła strumień
wypływający spod łóżka. Pielęgniarki były ubrane na biało. Okazało się, że
kobieta cały czas z nimi była w pokoju. Ania gwałtownie odsunęła się od Astrid
przewracając się i padając na łóżko na wznak. Astrid się uśmiechnęła i
zacisnęła palce na rąbku koszuli.
- Czas na siostrę Królowej jeszcze nie nadszedł,
Królowa zdecyduje jeśli będzie kochać. Pan zdecyduje, jeśli Królowa będzie
cierpieć. Teraz już czas do domu. Już
czas. – Astrid podniosła się z krzesła i chwyciła stojącą na stoliku przy łóżku
szklankę. Rozbiła ją o krzesełko do toaletki i podniosła szczególnie duży
kawałek. Elsa była pewna, że dziewczyna zaraz spuści go prosto na leżącą na
łóżku Anię, więc rzuciła się do przodu. Jednak Astrid jednym szybkim ruchem
przeciągnęła sobie szkłem po gardle. Krew buchnęła na wszystkie strony
opryskując siostry i cały pokój. Astrid padła na ziemię z otwartymi oczami i
szerokim uśmiechem. Potem Elsa pamiętała już tylko jednostajny wrzask i
ciemność.
Zajebiste^^
OdpowiedzUsuńOMG ależ straszne O.O *.* CUDOWNE!!! ;)
OdpowiedzUsuńJAPIERDZIELE O.O ZAJEBIS*E! Kurde, tą końcówkę czytałam kilka razy.. Powinnaś pisać w przyszłości kryminały *-*
OdpowiedzUsuńjak w kryminale
OdpowiedzUsuń