poniedziałek, 5 maja 2014

7



- Nie, znam jeszcze…
-Myślę, że wyczerpałaś! – Powiedziała Elsa znacząco, patrząc na nią groźnie, a potem zwróciła się do gości.  – Za to chciałam państwu przedstawić bardzo miłego chłopca, który był zbyt nieśmiały, żeby samemu przychodzić. Z pewnością będziecie mogli się państwo dużo dowiedzieć za jego pośrednictwem. Archie! Czy ty przypadkiem nie jesteś ciekaw tutejszych gór? Kristoff wie o nich wszystko! Cindy, twojego męża na pewno także to zainteresuje. Życzę świetnej zabawy! –  Roześmiała się beztrosko i odciągnęła Ankę na korytarz. Określenia „ chłopiec” i „ nieśmiały” nie bardzo pasowały do rosłego Kristoffa, który tylko dlatego nie rozmawiał jeszcze z nadętymi głowami państw, że po prostu tego nie cierpiał. Teraz jednak Elsa musiała robić dobrą minę do złej gry, więc poświęciła zdezorientowanego Kristoffa chmarze wygłodniałej szlachty. Potrzebowała Anny do rozmowy z Astrid, bo wiedziała, że siostra dużo lepiej radzi sobie w delikatnych sprawach interpersonalnych. Wytłumaczyła jej pokrótce sytuację i kazała służce prowadzić się do pokoju pojmanej dziewczyny.
Przy drzwiach stali gwardziści i medycy. Potwierdzono, że Astrid dostała końską dawkę środków uspokajających.
- Powinna już bardzo głęboko spać, nawet mogłaby przespać cały dzień! Jej organizm jakby walczy z lekiem. Kiedy położyliśmy ją do łóżka ona jakby zasypiała, lecz za każdym razem zrywała się z krzykiem. Ma bardzo rozszerzone źrenice i dużo wskazuje na to, że od kilku dni wcale nie spała. W środku jest pielęgniarka. Proszę na siebie uważać, Wasze Wysokości. – Starszy medyk skłonił się nisko i otworzył drzwi pokoju. Elsa z Anną wsunęły się do środka. Był to jeden z pokoi gościnnych – prosto ozdobiony, z dużym białym łóżkiem i drewnianą komodą przy ścianie. Z drugiej strony, obok okna stała toaletka. Elsa wzdrygnęła się, gdy zobaczyła siedzącą w blasku księżyca chudą postać przebraną w lnianą koszulę nocną. Astrid siedziała na krześle od toaletki, a była tak blada, że stapiała się prawie z białą firaną za sobą. Patrzyła przez okno. Wzrok miała nieruchomy i nic nie wskazywało na to, że je usłyszała. Jej proste blond włosy były dziwnie szare.
- Astrid… -Zaczęła Ania. Siostry podeszły do niej i stanęły za jej plecami. Dziewczyna była tak chuda, że przez skórę widoczna była każda pojedyncza kość na jej plecach i szyi. Koszula, która była uszyta na dziecko, zwisała z niej jak worek. Elsa zobaczyła, że okno wychodzi na błonia zamku. Astrid wpatrywała się w Hiccupa i Meridę bawiących się beztrosko z dwoma smokami. Królowa zagryzła wargę. – Astrid czemu przyjechałaś tak późno? Czekaliśmy na ciebie. – Dziewczyna błyskawicznie obróciła się na krześle. Jej tęczówki były straszne, zupełnie czarne. Wpatrzyła się w Annę. Elsa podziwiała siostrę, że wytrzymała wzrok chorej.
- Zatrzymała mnie moja własna śmierć i narodziny. Pomogłam się narodzić innym, którzy nadejdą. – Jej głos brzmiał mechanicznie i lodowato. Elsa rozejrzała się po pokoju. Pielęgniarki nigdzie nie było. Chyba medyk się pomylił.
- Hmm… tak, a skąd przyjechałaś, kochanie? Czy to tam się narodziłaś? – Ania mówiła spokojnie, jak do dziecka.
- Miejsce to niedługo będzie centrum wieczności i nicości. Tam nikt nie wejdzie i nie wyjdzie. Tam będzie tylko ciemność i koniec i początek. Pierwotna siła wygra ze słabą duszą. Królowa Lodu będzie kochać lub cierpieć.  – Elsa zaczynała się coraz bardziej denerwować. Królowa Lodu to przecież ona…  Elsa przeszła na drugi koniec pokoju. Coś dziwnego zwróciło jej uwagę.
- Tak, dobrze. A czemu drasnęłaś Meridę? To był wypadek, prawda?
- Rudowłosa przyczyną mojej śmierci. Zabrała mi życie i ja też miałam je zabrać. Ona nie narodzi się ponownie, bo Pan Czerni nie pozwoli zdrajcy się odradzać. Służyć mu mogą tylko wybrani. Dobrze służę i będę nagrodzona. Pomogłam się odrodzić pani w bieli. – Elsa wpatrywała się w czarną plamę na podłodze. Jej koniec zdawał się sięgać pod łóżko. Nie był to smar, bo lśnił w blasku księżyca, więc mogło być to tylko…
- Anno! Odsuń się od niej. Tutaj jest krew. Ona zabiła pielęgniarkę! Zabije nas! – Elsa wiedziała, że zobaczyła strumień wypływający spod łóżka. Pielęgniarki były ubrane na biało. Okazało się, że kobieta cały czas z nimi była w pokoju. Ania gwałtownie odsunęła się od Astrid przewracając się i padając na łóżko na wznak. Astrid się uśmiechnęła i zacisnęła palce na rąbku koszuli. 
- Czas na siostrę Królowej jeszcze nie nadszedł, Królowa zdecyduje jeśli będzie kochać. Pan zdecyduje, jeśli Królowa będzie cierpieć. Teraz już czas do domu.  Już czas. – Astrid podniosła się z krzesła i chwyciła stojącą na stoliku przy łóżku szklankę. Rozbiła ją o krzesełko do toaletki i podniosła szczególnie duży kawałek. Elsa była pewna, że dziewczyna zaraz spuści go prosto na leżącą na łóżku Anię, więc rzuciła się do przodu. Jednak Astrid jednym szybkim ruchem przeciągnęła sobie szkłem po gardle. Krew buchnęła na wszystkie strony opryskując siostry i cały pokój. Astrid padła na ziemię z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem. Potem Elsa pamiętała już tylko jednostajny wrzask i ciemność. 

4 komentarze:

  1. OMG ależ straszne O.O *.* CUDOWNE!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. JAPIERDZIELE O.O ZAJEBIS*E! Kurde, tą końcówkę czytałam kilka razy.. Powinnaś pisać w przyszłości kryminały *-*

    OdpowiedzUsuń