wtorek, 31 marca 2015

37



A więc tak wyglądała śmierć. Królowa nie czuła jakoś dużej dezorientacji, której się spodziewała. Właściwie była tylko zaskoczona, że nie zauważyła, kiedy wyszła z siebie. Ciekawe było to, że wciąż czuła fizycznie swoje ciało, wiedziała, że porusza nogą czy ręką, ale tych członków nie było. Został tylko duch. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że Pitch musi być głupcem, skoro uważa, że zabiera ludziom dusze. Elsa myślała, odczuwała, więc jej dusza musiała być w nienaruszonym stanie. Coś dawało jej podświadomie pewność. Jednakże nie miała już swojego ciała. Miała teraz ciało niewidzialne. Stała się teraz obserwatorem. Przyglądała się więc Pitchowi, który po skończeniu zabawy z jej dłonią zaczął coś wykrzykiwać do tłumu i popisywać się swoją powiększoną mocą. Wtedy Elsa uświadomiła sobie coś jeszcze – nie mając ciała, nie miała swojej mocy. Dziwne uczucie zalało jej umysł, mieszanina ulgi ale też ukłucie żalu. Było to jej brzemię, przez które tyle cierpiała, ale do którego zdążyła się już przyzwyczaić. Rozmyślała nad tym, gdy Pitch uruchomił jej ciało, które teraz poruszało się jakoś dziwnie mechanicznie, a tłum rozszedł się po zamku. Elsa domyślała się, że Pitch zamierza teraz ustalić plan inwazji na cały świat. To, po raz pierwszy od śmierci, zmartwiło ją. Przez tą drobnostkę, jaką było przejście w stan gazowy, dziewczyna zupełnie zapomniała o jej przyjaciołach i królestwie. Skierowała więc w stronę drzwi, ale zanim cokolwiek zrobiła przed nią wyrosły srebrne schody. Było to dość niespodziewane, aż Elsa się zachwiała. Tylko ja potrafię się zachwiać na powietrznych nogach, pomyślała i ruszyła w górę. Oczywiście, że musiała na nie wejść. Skoro się pojawiły musiały być ważne. Wdrapywała się coraz wyżej, przeszła przez dach, ponad najwyższe drzewa, a potem zagłębiała się w chmury. Dopiero tutaj zauważyła, że jest noc – przez opar czerni nie dało się rozpoznać pór dnia. Szło jej się lekko, wcale się nie męczyła. Była to jedna z zalet bycia martwą, jak sądziła. Wreszcie dotarła do szerokich drzwi. Nie dało się określić, z czego są zrobione, Elsa jednak się nad tym nie zastanawiała – pchnęła je i znalazła się w swoim lodowym zamku.
Zawsze była z niego dumna. Teraz z radością przyglądała się swoim misternie rzeźbionym lodowym schodom i żyrandolom. Nie miała jednak czasu. Jej dziwny instynkt i spokój, który ją opanował mówiły jej, żeby zmierzała na balkon. Poszła więc.
- Nasza ostatnia rozmowa nie była wcale tak dawno, prawda? – Zapytał elegancki, jasny mężczyzna stojący do niej tyłem. Elsa zorientowała się, że to znajomy, który  udzielił jej zagadkowych rad, zanim jej wizja senna się rozpadła.
- Ale teraz rozmawiamy naprawdę. Nie w śnie. Czy powiesz mi wreszcie kim jesteś?
- A czy ty tego nie wiesz? – Odwrócił się. Z jego oczu bił ciepły, srebrny blask. Elsa wiedziała.
- Nie udało mi się. Czy mógłbyś coś zrobić, żeby ich uratować? Przepowiednia…
- Co do jednego – wpadł jej w słowo – Pitch miał rację. Nie wszystkie przepowiednie sprawdzają się tak, jak się tego oczekuje. Szczególnie, gdy każda możliwość, którą oferują jest zła. Mimo to, skąd wiesz, że się nie udało? Czerń nie spowiła jeszcze świata ani umysłów twoich braci. – Rzucił jej badawcze spojrzenie, po czym odwrócił twarz. Elsa zastanowiła się.
- Czy to znaczy, że ktoś inny może go pokonać? Strażnicy? – Na jego twarzy pojawiła się irytacja na to pytanie.
- Strażnicy, co muszę z przykrością powiedzieć, okazali się głupcami w pewnych sprawach. Podzieleni, nie są zdolni do walki. Będę musiał poważnie z nimi porozmawiać… - Zawiesił głos na chwilę. – Ale nie, Elso, nikt inny nie może pokonać Pitcha.
- Co więc masz na myśli? Pitch zabrał moje ciało i moc. Jestem duchem, nie żyję, umarłam. Cóż mogę zrobić w takim stanie? Świat przepadł. – Elsa wyrzuciła to z siebie, bo nagle to wszystko zaczęło ją przerastać. Śmierć miała jej dać ukojenie w kłopotach! Człowiek księżycowy odwrócił jednak twarz, na którym malował się uśmiech.
- A kto ci powiedział, że umarłaś? Czy sądzisz, że ta marna trucizna, którą wprowadził do twojego organizmu zabija? – Zapytał rozbawiony. Elsa bezmyślnie kiwnęła głową, której nie miała. Człowiek podszedł do niej poważniejąc. – Posłuchaj. Twoja prawdziwa moc to nie zamrażanie i burze śnieżne. Twoja moc jest tutaj – wskazał na miejsce, w którym powinno być jej serce. – i tutaj. – wskazał jej głowę. – One ciągle w tobie są. Tego co tam masz możesz ciągle użyć. Pitch nie mógł ci tego odebrać ani nie mogłaś mu tego oddać, bo się nie da tego zrobić. Wciąż możesz być silniejsza od Pitcha, a tym bardziej od jego magii w twoim starym ciele. – Popatrzył na nią wymownie. -  Masz również sojusznika. Twój sojusznik da ci moc, której Pitch nigdy nie mógł pokonać.
- Jack? Ale jak on…- Księżycowy człowiek dotknął jej brzucha. Najwyraźniej on widział jej ciało. Elsa nie zastanawiała się nad tym. Dopiero po chwili zrozumiała, co chciał jej powiedzieć i jej niewidzialna szczęka opadła. Człowiek, zadowolony z efektu, odsunął się i poprawił jasne włosy. 


/ Sorry za spóźnienie, ostatnio mam napięty okres. Postaram się być punktualniejsza. Co do LA, zrobię kiedyś w końcu jakiś osobny post na to, ale nie w najbliższym czasie. ~ Annie

poniedziałek, 23 marca 2015

36



- Wszystko było by dobrze z przepowiedniami. – Rozległ się głos za jej plecami. – Gdyby tylko rozumiały, że człowiek obdarzony odrobinką mocy nie może równać się z mistrzem iluzji, z nieśmiertelnym czarownikiem, który jest stworzony, by walczyć z księżycem. Cóż. Dzięki połączeniu naszych mocy, postaram się zniszczyć wszystkie zwoje z przepowiedniami, jakie kiedykolwiek powstały. Oprócz tego zniszczę też twoje piękne królestwo i znajomych, ale okażę wielką łaskę – Przesunął się przed nią tak, by mogła go widzieć. – nie będę kazał ci tego oglądać.
Elsa słuchała, ale trybiki w jej mózgu jakby zwolniły. Wciąż  nie umiała zdać sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje. To już? Ale jak to? Przecież on prawie zginął… Oszukał mnie. Czy to koniec? To nie możliwe. Przecież to nie tak się miało skończyć! Miałam ich uratować!
Poczuła, że po jej twarzy płynął łzy. Roszpunka, Anna, Kristof, Merida, Hiccup, Arendelle… Jack. Czy oni wszyscy są teraz straceni? Przecież miałam cierpieć za nich! Tak jak mówi przepowiednia! Miałam z nim walczyć i ich bronić… Czy moja moc będzie wykorzystana przeciwko nim?
Próbowała się uspokoić. Nie! Jack zabierze ich w bezpieczne miejsce. Miała nadzieję, że nie będą na nią długo czekać. Jeśli Strażnicy im nie pomogą, to bez Elsy nie poradzą sobie z Pitchem.  Jej plan zakładał, że ucieknie z pola walki. Zmarnowała okazję, kiedy potwór go zaatakował. Musiała się napatrzeć na swój triumf. Uwierzyła, że może pokonać istotę zła! Głupia. Znowu to wszystko przez nią. Zniszczyła wszystko.
- No, no, no, nie płaczemy już. Teraz pójdziesz spać. Czy aż tak kochasz życie, że trudno ci się z nim rozstać? – Zapytał Pitch dotykając jej rozwichrzonych włosów. Przyglądał się jej zamarłemu ciału, aż nagle wykonał gest dłonią. Jej ręka poruszyła się bez jej woli obracając się wnętrzem do góry i wyprostowała się, jakby Pitch miał zaraz zrobić jej zastrzyk. – Umowa to jednak umowa, kochana. Twoja dusza, wedle wszelkich praw Księżyca, należy teraz do mnie.
Elsa chciałaby móc zamknąć oczy. Gdyby nie moc Pitcha, omdlała by pewnie ze zmęczenia. Musiała jednak wciąż patrzeć na pobojowisko, widząc kątem oka Pitcha wyjmującego z fałd swojej szaty jej własny sztylet. Usłyszała chrzęst zbroi i domyśliła się, że za nimi ustawiła się już publika. Wszystko dobiegało końca. 
 Gdy Pitch powoli i z namaszczeniem zabierał się do rozcinania jej i tak nie zagojonych nadgarstków Elsa starała się przywołać dobre wspomnienia. Z racji wszechobecnej atmosfery strachu powinno jej się to nie udać, ale dziś kontrola nad strachem okazywała się łatwiejsza niż kiedykolwiek. Elsa była teraz po prostu wściekła na siebie. Przypominały jej się jednak cudowne czasy, gdy były z Anką małe i bawiły się razem. Przypomniało jej się jak pogodziły się z Anią po jej ucieczce. To było niedawno… Po tych wspomnieniach nastąpiły inne: ślub Roszpunki, lepienie bałwana, jazda na łyżwach, Arendelle w czasie święta księżyca. Wspomnienia mieszały się, a Elsa skupiała się na nich tak intensywnie, że nie wiedziała już gdzie jest i co się z nią dzieje; nie czuła już bólu. Wreszcie przywołała wspomnienia całkiem niedawne. Jack. Jej serce przyspieszyło. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale co by było, gdyby jakimś cudem udało się pokonać Pitcha? Czy mogliby wtedy założyć rodzinę? Przypomniała sobie, jak spadła z drzewa i na to wspomnienie na pewno by się roześmiała, gdyby mogła. Zobaczyła w myślach jak Jack zbliża się do niej w leśnym jeziorze, potem jak lecą razem wśród gwiazd, potem jak przechadzają się po parku, jak wszyscy na placu go zauważają. Tyle wspomnień. On obiecał, że nigdy nie pozwoli mi upaść. Ale ja upadłam, bo wyrwałam się z jego objęć, pomyślała Elsa.
Nagle poczuła się jakby lżejsza. Przerwała swoje rozmyślania. Mimowolnie spojrzała w dół i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że może się ruszać. Pitch wciąż stał przed jej ręką, ale nie zauważył, że się poruszyła. Ostrożnie wróciła głową w poprzednie miejsce i przygotowała się do ataku. Skoro jeszcze nie ma jej duszy, a czar prysł to ma jeszcze szansę. Skupiła się na swojej dłoni, którą zasłaniał Czarny Pan i w odpowiednim momencie uderzyła go prosto w twarz. Ku jej zdziwieniu nie poczuła oporu. Zebrała się na odwagę i przesunęła wzrok na swoją rękę. Pitch wciąż się nad nią pochylał, ale to niemożliwe, przecież czuła wyraźnie, że nią ruszała. Odwracała głowę już całkiem swobodnie, gdyż nikt wcale tego nie zauważał. Rycerze wznosili okrzyki pochwalne dla swojego władcy, a on sam wciąż zajęty był robieniem czegoś nad jej nadgarstkiem. Był tak blisko. Coś było nie tak.  Wyraźnie czuła, że rusza rękami i nogami, ale jej członki stały w miejscu. Wreszcie postanowiła zrobić krok. Zrobiła taki krok, że wpadłaby na Pitcha. Jej perspektywa widzenia się zmieniła, więc musiała się przesunąć, ale dlaczego oni tego w ogóle nie zauważają? I wtedy jej wzrok padł na ciało. Było to ciało smukłej dziewczyny w strzępach jej ubrań, z jej jasnymi włosami, w jej butach. Była chuda, widać było, że dawno nie jadła. Miała wyraz twarzy jakby zaraz miała krzyknąć coś, co sprawiało jej satysfakcję. Ale to nie była twarz, którą Elsa widywała w lustrze. Skóra nabrała woskowatego, niezdrowego odcieniu.  Pod oczami pojawiły się sine pręgi, a oczy już nie były lodowato niebieskie. Stały się czarne. I wtedy Elsa zrozumiała, że czar nie prysł. Ona opuściła swoje ciało.

środa, 18 marca 2015

35



Stanęli po dwóch stronach Sali. Elsa sprawdziła szybko, czy może coś wyczarować, ale Pitch dotrzymał słowa. On chyba naprawdę chciał sprawdzić, czy przepowiednia mówi prawdę. Elsa miała nadzieję, że tak. Krew szumiała jej w uszach i czuła adrenalinę krążącą w jej ciele. Miała nadzieję, że  wytrzyma wystarczająco długo, by Jack mógł uwolnić więźniów. To, czy uda jej się pokonać Pitcha, w jej stanie było bardzo wątpliwe. Przez chwilę przypatrywali się sobie w milczeniu, po czym nastąpił błyskawiczny atak. Elsa pchała swoją moc w czarny kształt. Z jej dłoni wypadały na przemian ogromne sople, fragmenty lodu, tony  śniegu. Pitch znikał i pojawiał się w coraz to innym miejscu. Za każdym razem, gdy Elsa go zauważała uśmiechał się szyderczo. To ją rozjuszało, a zła Elsa wkrótce pokryła całą salę w śniegu i szronie. Jej gwałtowny atak wypędził wszystkich żołnierzy na korytarz, ale ci którzy nie zdążyli się ukryć wkrótce zmieniali się w zamrożone posągi. Królowa była jednak skupiona na Pitchu. Dlaczego nie atakował? Uświadomiła sobie, że Czarny Pan starał się ją zmęczyć, w momencie, gdy jej ataki stawały się coraz wolniejsze i dostała zadyszki. Z racji wszystkich ostatnich wydarzeń była osłabiona i poczuła, że po chwili wściekłych ataków jej moc  słabnie. Na to tylko czekał Pitch. Gdy, już wolniej, obróciła się w nowe miejsce, do którego się przeniósł  znienacka sypnął jej w oczy czarnym piaskiem. Zachowała jeszcze tyle refleksu by się zasłonić, ale trochę piasku padło na jej twarz. Nogi się pod nią ugięły. Nie, Elso! To nie może być koniec! Przeszłaś już tak wiele! Wymyśl coś! Gdy otworzyła oczy świat wirował. Piasek musiał być halucynogenny. Jak przez mgłę zobaczyła czarnego węża z dymu, który oplótł ją ciasno. Mimo, że był zrobiony z oparów był niewyobrażalnie silny. Elsa powoli zaczynała widzieć lepiej i panika w jej umyśle wzrastała w miarę zbliżania się do niej Pitcha. W końcu zbliżył twarz do jej twarzy tak, że mogłaby zobaczyć każdy jej szczegół.
- I co? Należało unosić się pychą? Nie minęło nawet 5 minut, a już twoja dusza należy do mnie. Czy to wszystko było potrze…
I nagle wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Piasek w oczach Elsy przestał działać i zobaczyła świat normalnie. Poczuła, że dymny wąż oplata się wokół jej otwartej dłoni. Do komnaty wbiegł żołnierz wrzeszcząc: „Porwali jeńców!”, co na chwilę odwróciło uwagę Pitcha. Elsa jednak nie skupiała się na znaczeniu komunikatu, który przed chwilą usłyszała. Jednym ruchem zamroziła węża, który rozpadł się na tysiąc kawałków lodu, po czym ze śniegu zalegającego w Sali wyczarowała potwora śnieżnego. Była to stara sztuczka, której kiedyś już użyła przeciwko żołnierzom Hansa, ale tym razem potwór był większy i potężniejszy. Wtedy Elsa nie miała jeszcze takiej wprawy w posługiwaniu się mocą. Pitch odwrócił się i w ostatniej chwili zdążył wyczarować czarną tarczę przed uderzeniem śniegowego potwora. Królowa z radością zobaczyła, że tarcza zadrżała, a między brwiami Pitcha pojawiła się zmarszczka.  Pitch skupił się w sobie i uderzył w potwora, który cofając się przypadkowo nadepnął na czarny tron. Elsa zdążyła odpocząć i tworzyła teraz krąg  naszpikowany lodowymi kolcami. Krąg zacieśniał się stopniowo wokół walczących Pitcha i potwora. Czarna postać przewróciła się nagle o prące do przodu kolce i wyglądało to tak, jakby zaraz miał się na nie nadziać.
Uciekaj, powiedział jakiś głos rozsądku w głowie Elsy. Uciekaj i dołącz do Jacka. On na ciebie czeka, miałaś uciec, a nie go pokonać! Ona jednak odgoniła te myśli, ogarnięta żądzą zemsty. Wokół niej wirowały płatki śniegu, a radość na widok zmagań jej przeciwnika wzrastała. Ona to potrafi zrobić! Pokona go, a nie będzie tylko uciekać!
- Ty nędzna czarna kreaturo! Przepowiednie zawsze mówią prawdę! – Wykrzyknęła z euforią Elsa przypatrując się jak Pitch bezsilnie cofa się przed nadciągającymi kolcami równocześnie broniąc się przed atakami potwora. – Już nigdy nie zrobisz nikomu krzywdy, ty podstępny…
I nagle na jej ramieniu spoczęły zimne palce. Cała zesztywniała, nie mogła poruszyć żadnym nerwem. Jej usta zamarły w niemym krzyku. Patrzyła wytrzeszczonymi oczami, jak znika czarna postać, jak jej potwór rozsypuje się, a kolce topnieją. Wszystko zasnuł czarny opar. 



Sorry za spóźnienie. Dzięki za miłe słowa w kom. :*
No i rozdział jest oczywiście 35, pomyłka. Jestem jakaś nieogranięta ostatnio.  / Annie

poniedziałek, 9 marca 2015

34




W końcu ich „ plan” był gotów. Niestety, mimo długich przygotowań i kłótni, miał bardzo wiele elementów improwizacji. Elsa i Jack mieli  mało informacji na temat miejsca, w którym się znajdują. Ostatecznie jednak, postawili wszystko na jedną kartę i zdecydowali się zaryzykować ucieczkę i odbicie zakładników Pitcha. Strażnik na szczęście potrafił wykrzesać z siebie moc mimo czarnej mgły, czego Królowa zrobić nie mogła. Elementem, nad którym spierali się najbardziej była rola Elsy w całym przedsięwzięciu. Jack starał się zorganizować jak najbezpieczniejszą ucieczkę dziewczyny, podczas gdy on zajmie się resztą. Królowa jednak kategorycznie się nie zgodziła, gdyż wiedziała, że tylko ona może wykonać pewne zadania i na pewno nie chciała aż tak narażać Strażnika. Po użyciu wielu królewskich tonów do powiedzenia bardzo niewielu słów, które Królowej przystoją, ostatecznie postawiła na swoim.
Stała teraz znowu przed grubymi drzwiami i oddychała głęboko. Napięcie wzrastało, Jack krążył niespokojnie po pokoju. Nagle, gdy już podniosła rękę chłopak wykonał gwałtowny ruch i Elsa znalazła się w jego objęciach. Niespodziewanie pocałował ją. Dziewczyna zesztywniała, bo wciąż nie czuła się do końca swobodnie przy Jacku, ale nie odepchnęła go. Spojrzała tylko na niego pytającym wzrokiem.
- Może jednak znajdziemy inny sposób…- wyszeptał do jej włosów.
- Nie ma innego sposobu.  Boisz się? – zapytała lekko ironicznie. Jack odwrócił głowę i ich spojrzenia się spotkały.
- Boję się o ciebie. Jeśli coś Ci się stanie… zabiję się.
Elsa wystraszyła się. Powiedział to w taki sposób, że dreszcze przebiegły jej po całym ciele. Było pewne, że naprawdę tak zrobi. A czy ona zrobiłaby to samo dla niego?
Tak, powiedział głosik w jej głowie. Oszukał cię, ale naprawdę cię kocha. I ty jego też.
Próbując się pozbierać, odwróciła się i załomotała w drzwi od ich bunkra. Nie było to specjalnie głośne, gdyż jako kobieta i do tego niedożywiona nie miała wystarczającej siły. To jednak wystarczyło, aby usłyszeć wyraźny ruch za drzwiami.
 - Chcę rozmawiać z Czarnym Panem w sprawie mojej duszy. – Wykrzyknęła władczo do drzwi. Jack siedzący za jej plecami przygotowywał swoją moc i mamrotał, że nie jest jednak pewny czy ten plan jest naprawdę dobry. Elsa ignorowała go. Nie chciała zaprzątać sobie myśli tym co się właśnie stało przed czekającym ją zadaniem. Drzwi otworzyły się i w mgnieniu oka złapał ją za ramiona jakiś obrzydliwy, szkieletowaty mężczyzna. Był zupełnie podobny do tych potworów, które Elsa widziała w czasie bitwy. Klątwa robiła z człowieka kupę naciągniętych skórą kości, a w oczach pozostawiała ziejącą dziurę dzikości. Uzwierzęcała. To obrzydlistwo pchało ją teraz przed sobą ostro zakończonym przedmiotem, który nawet nie przypominał miecza. Królowa starała się wyglądać godnie i szlachetnie, ale wychudzona i w potarganych ubraniach nie było to łatwe. Odetchnęła jednak z ulgą gdy usłyszała, że ciężkie drzwi wydają odgłos przesuwania po grubym lodzie. Jackowi się udało. Teraz czeka ją najtrudniejsze wyzwanie.
Prowadzono ją po wielu schodach w górę i przez wysokie korytarze. Wszędzie powkładane były pochodnie, które jednak ćmiły bardzo słabym ogniem. Mimo to wyraźnie czarne opary, które wcześniej unosiły się ponad ziemią i sprawiały, że powietrze było prawie tak gęste jak woda, teraz rozrzedziły się i tworzyły jakby lekką mgłę. Czyżby Pitch tracił moc? Wreszcie dotarli do ogromnych drzwi, które mogły prowadzić tylko do Sali balowej. Elsa poprawiła się jeszcze ostatni raz, zanim wkroczyła do wielkiej, niegdyś pięknej komnaty. Zdarte złocone tapety i połamane mahoniowe  stoły  wyraźnie wskazywały, że w latach świetności odbywały się tu wspaniałe bale. Teraz jednak połamane meble odsunięto na bok, a na środku marmurowej posadzki stał prosty, czarny tron, na którym zasiadał Czarny Pan w ciele Hansa. Książę zmienił się od czasu, gdy Elsa ostatnio go widziała. Schudł, a jego rude włosy były teraz poznaczone siwymi pasmami. Pod oczami widniały cienie, ale mimo tego wszystkiego emanowała od niego silna aura strachu. Na widok Elsy Hans uśmiechnął się. Królowa zauważyła, że nie był to już ten ujmująco słodki uśmiech chłopca. Hans uśmiechał się jak swój Czarny Pan – zimnym, chytrym uśmieszkiem. Dziewczynie serce podchodziło do gardła, gdyż moc Pitcha wnikała w każdy zakątek jej ciała. Wiedziała, że to zręczny manipulator, więc starała się odegnać od siebie strach jak tylko mogła.
- A więc zdecydowałaś się w końcu zrobić ten bardzo dobry krok, Elsi. – W ustach Hansa pobrzmiewało zadowolenie. Elsa zignorowała go.
- Ładnie się tu urządziłeś. Powietrze też jakieś czyste dzisiaj. Czyżbyś osłabł? – Zapytała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie i ironicznie. Wiedziała, że musi grać na czas, aby Jack zdążył znaleźć jej przyjaciół. Hans wykonał niedbały gest.
- To efekt rozciągania mocy Czarnego Pana na większe odległości. – Elsa widziała, że przygląda jej się oczekując, ale nie dała mu satysfakcji i nie pokazała, jak ją zmartwił tym stwierdzeniem. Dobrze wiedziała, że kolejnym przystankiem Pitcha jest Arendelle.
- Ty też nie wyglądasz najlepiej. Czyżby obecność twojego… lokatora, aż tak cię męczyła? – Tym razem Elsa trafiła celnie. Hans zmarszczył na sekundę brwi, a zdając sobie sprawę ze swojego błędu, uśmiechnął się szeroko.
- Czarny Pan jest wymagający. Staram się mu dorównać, ale ja, robak bez mocy nie jestem w stanie zawsze zapewnić… Elso, ale przejdźmy do naszej sprawy. Dusza. – Jego głos nagle się zmienił i królowa wyczuła, że zainterweniował Czarny Pan. Wzięła głęboki oddech.
- Oddam ci ją, ale pod pewnymi warunkami. – Rzekła. Hans zachłysnął się powietrzem, ale zaraz się uspokoił. Czarny Pan musiał się tego spodziewać. – Chcę, żebyś zwołał swoich ludzi. Muszę mieć świadków.
Hans nic nie powiedział. Zamknął na chwilę oczy. Czarny Pan porozumiewał się ze wszystkimi swoimi poddanymi telepatycznie. Elsa była bardzo zadowolona, bo dowiedziała się, jak bardzo Pitchowi zależy na jej duszy i jak jest bezsilny. Ostatecznie salę poczęły wypełniać setki wychudzonych żołnierzy.
- Po pierwsze wypuścisz moich przyjaciół i już nigdy nie zrobisz im krzywdy. Po drugie zostawisz Arendelle w spokoju. – Elsa widziała po twarzy Hansa, że Czarny Pan przewidywał takie postulaty. Wyrażał milczącą zgodę na wszystko, czego i tak by nigdy nie dochował. Musiała więc zastosować ostateczną broń. – Po trzecie – walka. Jak równy z równym.
Wśród tłumu rozległo się poruszenie. Hans rozszerzył oczy zdziwiony. Wokół jego tronu zaczęły zbierać się kłęby ciemnej mgły. Pitch musiał rozważać ten ostatni punkt i doszukiwać się w nim sensu, bo Hans kilkakrotnie otwierał usta i po chwili zamykał. Elsa postanowiła mu wyjaśnić.
- Nic nie ma za darmo, Pitch. Jako królowa chcę zginąć w walce. I przekonać się, czy moja dusza będzie w silnych rękach. Kto wie, może potrafisz wygrywać tylko ze słabszymi od siebie? Wtedy czułabym, że moja dusza idzie na marne, do władcy, którego można spokojnie pokonać…- Próbowała zagrać na strunach pychy Czernemu Panu, ale nerwy miała już w strzępach. Jej wyreżyserowana nonszalancja i udawana zgoda na zniszczenie ich świata wypadły słabo i nieprzekonująco. Aura strachu się wzmagała, a ona usiłowała wydać siebie na beznadziejną walkę… Odegnała od siebie te myśli. Musi skupić się na zadaniu! Widząc, że ta przemowa nie zrobiła aż takiego wielkiego wrażenia na Hansie, odwróciła się i rozpaczliwie chwyciła się ostatniej możliwości.  – A wy, ludzie Królestwa za Morzem? Uważacie, że wasz Pan jest zdolny mnie pokonać? Czy może boi się jakiejś głupiej legendy, pompatycznie nazwanej przepowiednią? Cóż za władca, który boi się skrawka papieru. I to jest pan strachu? Przysięgam na księżyc, że jeśli mnie pokona oddam mu duszę. – To wywołało wrażenie. Tłum zafalował i rozległ się ryk tłumu dzikich zwierząt, niegdyś nazywanych ludźmi. Pitch, mimo swojej mocy, nie mógł manipulować emocjami tak wielkiej ilości gawiedzi, szczególnie, że słowo „walka” podniecało ich najbardziej. Tłum jej pragnął.
Nagle zapadła cisza. Twarze wszystkich zwróciły się w kierunku tronu. Elsa odwróciła się powoli. Stał przed nią wysoki, majestatyczny Czarny Pan. Teraz widziała go lepiej niż kiedykolwiek. W sile mocy wydawał się jeszcze wyższy i bardziej demoniczny. Czarne włosy przygładzono do tyłu, a na głowie miał jasnoszarą koronę. Elsa nie miała wątpliwości, z czego jest zrobiona i wstrząsną nią dreszcz. Były to kości ludzkie. Wokół niego wzbijały się tumany czerni. Hans zniknął.
- Jesteś dzisiaj jakoś wyjątkowo natrętna i odważna. Troszkę trudniej kontrolować twój umysł.
- Więzienie zmienia ludzi. – Wyjąkała, nie umiejąc już zachować pozorów obojętności.
- JA nie miałbym być godny twojej bezczelnej duszy? – A więc jednak duma się odezwała.
Elsa nie odpowiedziała, przełknęła tylko ślinę. Teraz wystarczy go pokonać i uratować świat. Drobnostka.
- Chcesz walczyć jak równy z równym, odzyskasz więc swoje moce. Przygotuj się na śmierć Królowo Lodu. 

poniedziałek, 2 marca 2015

33



Nachylił się i delikatnie ją pocałował. Patrzyli na siebie przez chwilę, stykając się nosami, a na ustach chłopaka znów urósł szeroki uśmiech. Elsa też mimowolnie się uśmiechnęła, ale syknęła z bólu, gdy przypadkowo dotknął jej świeżych blizn. Natychmiast na jego twarzy ukazał się niepokój.
-  To Pitch Cię skrzywdził. – To było raczej stwierdzenie, niż pytanie. Elsa niespiesznie opowiedziała mu o wampirzycy, o ser Fabiu, Hansie i Pitchu. Opowieść ciężko przechodziła jej przez gardło i wciąż od nowa obrazy pokazywały się w jej wspomnieniach. Gdy doszła do momentu otwierania się kurtyny na ścianie zalała się łzami. Z chwili na chwilę przypominała sobie coraz więcej bolesnych szczegółów.
- Dlaczego? Dlaczego on chce mojej duszy? – zapytała w przestrzeń. Jack, który dotychczas siedział jak sparaliżowany ocknął się i przyciągnął ją do siebie.
- To ta przepowiednia. – odpowiedział. Elsa czekała, ale Jack nie zamierzał kontynuować. Wyswobodziła się z jego objęć, choć było jej tam dobrze.
- Mów. – Powiedziała nagląco. Jack spojrzał na nią ze zmarszczonym czołem. Wziął głęboki wdech.
- W przepowiedni jest mowa o tym, że możesz powstrzymać Pitcha. Teoretycznie on już nie powinien się o to martwić, bo „ utrzymał cię w pokorze” – jesteś jego więźniem do czasu aż nie wymyślę, jak nas stąd uwolnić. Ale Pitch w swojej chciwości chce przechytrzyć tę przepowiednię. Skoro ma już ciebie w szachu to czemu nie ułatwić sobie zadania? Jesteś tak potężna, że mogłabyś go pokonać. A gdybyście połączyli siły? Kto może stanąć na drodze tak potężnej mocy?
Elsa patrzyła na niego okrągłymi oczami. Nareszcie zrozumiała to wszystko co widziała. Teraz wiedziała już, że ten rytuał, któremu został poddany Fabio to było oddanie duszy Czarnemu Panu, który wcześniej opętał jego umysł. Przyjrzała się swoim dłoniom.
- Po co rozcięli mi ręce? I czemu mnie tu trzymają, nie mogą po prostu zabrać mi duszy i mocy?
- To nie takie proste. Duszę można odebrać tylko jeśli dana istota odda ją dobrowolnie. Pitch mamił swoją „ chorobą” umysły ludzi i zabierał ich dusze. Z każdą duszą jest związana moc, u jednych większa u innych mniejsza. Twoja moc jest ogromna – czasami nie potrafisz jej nawet kontrolować. – Spojrzała na niego z ukosa. Kącik ust uniósł mu się nieznacznie. Zaraz jednak znowu spoważniał.  – Rozcinali ci dłonie, żeby wprowadzić do twojej krwi trochę tej czarnej materii, która powoduje „klątwę” .– kontynuował - Większość zarażonych nią ludzi po prostu wdychała te opary i dostawała kręćka. Ale ty jesteś Królową Lodu z przepowiedni. Nie można cię tak po prostu zniewolić.
Elsa znowu wcisnęła się w róg przy ścianie. Nachodziły ją czarne myśli.
- Czy to znaczy, że w mojej krwi krąży sobie czarna magia i być może niedługo stanę się dzikim zwierzęciem? – Zapytała w końcu. Jack uśmiechnął się krzywo.
- Nie sądzę, żeby im się to udało. Myślę, że decyzja o oddaniu duszy musi należeć do ciebie. W przeciwnym razie nie uciekaliby się do szantażu. – Posmutniał.- Myślę, że chcą pokazywać Ci jak najwięcej potwornych obrazów związanych z twoimi bliskimi. Będą ich męczyć, aż w końcu zabiją. Wtedy zniszczą cię psychicznie. Będziesz słaba, oszalała z żalu i bólu. Z wyrzutów sumienia lub też chęci odcięcia się od tego wszystkiego pozwolisz im na zabranie swojej duszy. Taki jest ich plan. – Westchnął. Elsa zamyśliła się. 
- A skąd ty właściwie to wszystko wiesz, co? – Jack uniósł na nią zdziwiony wzrok. Jej głos zabrzmiał ostro. – Może Pitch cię tu nasłał, żebyś mi to wszystko opowiedział i udawał mojego sprzymierzeńca?
- Chyba nie sądzisz, że mógłbym z nim współpracować?!? – Jack zerwał się z pryczy. – Przecież zostałem stworzony po to, żeby z nim walczyć. Muszę wiedzieć wszystko o moim największym wrogu. Inaczej jak my Strażnicy moglibyśmy go pokonać? Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć? – Pierwszy raz na nią krzyczał. Elsa skuliła się trochę bardziej w swoim rogu, ale nie robił na niej zbytniego wrażenia.
- Przestań! Przyjmuję to wyjaśnienie, ale nie dziw się za bardzo. Myślisz, że mogę ci ufać po tym co zrobiłeś? Nigdy już nie będę do końca pewna jakie masz zamiary. – Warknęła wściekle. Dawna złość na niego wróciła. Na policzki Jacka wpłynął rumieniec. Odwrócił się do niej plecami zaciskając pięści. Elsa również wstała i podeszła do ogromnych, ciężkich drzwi, jedynego wyjścia z ich bunkra. Oczy znowu napełniły jej się łzami. Czuła, że nie radzi sobie ze swoim położeniem i ciążącą świadomością o losie jej przyjaciół. Strach i bezsilność wyładowała na Jacku, a tego właśnie chce Pitch. Jack chyba naprawdę ją kocha... leciał za nią tutaj... leciał... no tak!
- W naszym położeniu kłótnie są bez sensu.- Zaczął cicho Jack. W jego głosie pobrzmiewała gorycz. Elsa już go jednak nie słuchała.- Musimy pomyśleć, jak uwolnić stąd nas i twoich przyjaciół, a potem ukryję was gdzieś, może…
- Mam pomysł. Próbowałeś już zamrozić te drzwi?