poniedziałek, 26 stycznia 2015

28



- Alarm! Alarm! Nadchodzą! – Rozległy się wrzaski i bicie w dzwony alarmowe. Elsa wypadła z namiotu, jak inni rozespani żołnierze. Wszystkich wzrok zwrócił się w stronę falującej ściany czerni. Ziemia drgała pod ich stopami. Nagle z chmury wytrysnęło stado półprzeźroczystych, czarnych koni, zbudowanych z mgły. W dzikim galopie dotarły do obozu, a każdy, przez którego przebiegły padał na ziemię w konwulsjach. Wszyscy rzucili się do ucieczki, tylko Elsa stała gapiąc się na martwych strażników, stratowany przez zwierzęta,  i nie pojmując tego, co widziała. Nagle coś gwałtownie ją szarpnęło - Kristoff, który wrzeszczał na nią i ciągnął ją w głąb obozu. Czas zwolnił. Wokół nich wirowały czarne konie. Elsa widziała jak jeden z nich gna z rozwianą grzywą ku uciekającym, lecz nagle rozsypuje się w piasek. Podobnie działo się z innymi, gdy docierały do pewnego miejsca, zmieniały się w pył. Nie mogą się oddalać od chmury, zrozumiała Elsa, biegnąc co sił za Kristoffem i zostawiając piaskowe ślady w tyle. W jednej chwili świat wypełnił okropny jęk, jakby ktoś drapał paznokciami po wielkiej tablicy. Odwróciwszy się zobaczyła wylewającą się z chmury armię żywych  trupów. Byli to ludzie potężnie zarażeni chorobą Czarnego Pana. Wyglądali przerażająco, zupełnie wychudzeni i wszyscy jednakowo biało-bladzi. Stalowe napierśniki łopotały na ich klatkach  piersiowych, ale oni jakby nie czuli bólu zbroi uderzającej w gołe ciało. Wypełniała ich tylko żądza zabijania, była tak silna, że czuć było ją aż tam gdzie stała Elsa, która dotarła prawie do połowy obozu. Całą siłą woli zatrzymała się i rzuciła potężne zaklęcie. Widok na armię wroga przysłoniła teraz rosnąca ściana lodu.  Słyszała za sobą okrzyki oficerów i komendantów.
Nagle znowu u jej boku pojawił się biały jak ściana Kristoff.
- Królowo! Nie żyje generał Priam! Żołnierze z jego pułku…
- Przejmij dowództwo! – zawołała Elsa, trzymając ręce przed sobą i wysyłając impulsy magiczne. Kristoff zbladł jeszcze bardziej.
- Przecież nie jestem żołnierzem! Nie dam rady!
- Dasz radę! Szkoliłeś się do tego! – Wrzasnęła, czując mrowienie w palcach. Kristoff zatoczył się lekko.
- Za krótko, Elso, za krótko! Nie uda mi się. – Już miał się odwrócić, kiedy Elsa złapała go jedną ręką za ramię.
- Nie rób tego dla siebie. Pomyśl o Ance. O twoim synu. Jeśli tobie się nie uda, nie uda się im. Przecież widziałeś co się działo rok temu. – Z trudem odwróciła głowę od lodu i popatrzyła mu w oczy. Trwało to sekundy, lecz zobaczyła zrozumienie w jego oczach.
- Skąd wiesz, że to będzie chłopiec? – Zapytał szybko, w ostatniej chwili. Elsa wreszcie się uśmiechnęła.
- Po prostu wiem. – Powiedziała, przywracając moc z drugiej ręki i uderzając falą magii.
Żołnierze gotowali się do walki na śmierć i życie. W ciemnościach jej śnieg wyglądał jakby było od niego światło.  W pewnym momencie poczuła silny wstrząs. Armia zła musiała już dotrzeć do jej ściany. Z trudem utrzymywała strumień mocy zasilający lód. Poczuła, że obciążenie zelżało. Czyżby zaniechali przebijania się do nas? Zastanawiała się gorączkowo. Wtem zobaczyła niebieskie światełko bijące od postaci po prawej. Nie widziała go – widziała tylko światło i zarys sylwetki, ale dobrze wiedziała, kto to.  Elsa z nienawiścią zmieszaną z niespodziewaną falą czułości zerwała swój strumień mocy. Widząc Jacka po tych tygodniach wspomnienia, o których chciała zapomnieć uderzyły ją ze zdwojoną siłą. Wściekła na siebie i na niego uciekła w głąb kotłujących się ludzi. Dzięki jej ścianie zyskali czas na przysposobienie się do walki, atak był jednak zupełnie nieprzewidziany. Wiedziała, że lód długo już nie wytrzyma, nawet przy najlepszych chęciach Jacka. Pomyślawszy o nim znowu poczuła podchodzące do gardła mdłości i zatoczywszy się, przycupnęła pod jakimś namiotem.
Zostawiła nieprzytomną kobietę. Jak mogła coś takiego zrobić? Musi po nią wrócić. Ale najpierw poznać nieprzyjaciela! Pomyślała o tym, co jeszcze przed chwilą mówiła jej wampirzyca. Musiała zagłuszyć wyrzuty sumienia i przemyśleć informacje na chłodno. Hans, wspomagany jakąś nieznaną, dziwną magią. Ma w swojej władzy dusze ludzi ogarniętych chorobą. To pewnie ta armia.  Mimo zapewnień, sama też martwiła się o Kristoffa. Czy poradzi sobie jako dowódca? Ćwiczył trochę u nich w zamku, stał się rycerzem, lecz czy zastąpi doświadczonego generała? Sama przejęła się tym co powiedziała jemu – czy uda im się wygrać dla Ani? Dla nich wszystkich, dla całego Arendelle?
Przed nią zmaterializował się nie wiadomo skąd ser Fabio. 




Cześć! Chcieliście się dowiedzieć czegoś o mnie :) Jestem Ania, w maju skończę 16 lat. Uwielbiam koty i wiele wiele innych rzeczy, na przykład teatr musicalowy. Uwielbiam też Disneya i inne bajki, oczywiście.  Jelsa to mój ukochany parring :) Zamierzam również napisać drugą część tego opowiadania. Bardzo cieszą mnie Wasze komentarze, zawsze jestem nimi zaskoczona i bardzo mi miło. Nie będę się zbyt często tutaj rozpisywać prywatnie i też, wybaczcie, nie będę brała udziału w LA, ale bardzo dziękuję Wam wszystkim, którzy mnie nominowaliście - Wasze blogi są świetne! Mam nadzieję, że Was nie zawiodę  i wciąż mój blog będzie Wam się podobał. Od stycznia tego roku będę wrzucała kolejne części co tydzień ( max. co 2 tyg, jeśli bym się spóźniała). Już nie będziecie musieli czekać nie wiadomo ile - za tamto też bardzo przepraszam. Życzę miłej lektury! Jeśli będziecie chcieli do mnie napisać prywatnie - piszcie na Gadu nr 15763290 lub na wiadomościach w Google+ ( bodajże "Hangouts" to się nazywa ) ! / Annie Theo

poniedziałek, 19 stycznia 2015

27



- Przyprowadźcie ją tutaj. – Królowa spała w kompletnym ubraniu, pozostało jej tylko narzucić kolczugę. Zapaliła kilka świec. Po piętnastu minutach strażnicy przywlekli niewielką, chudą postać. Wyglądała na młodą dziewczynę; miała jednak wyjątkowo nienaturalnie bladą skórę i czarne, lśniące włosy. Ogromne oczy miała zamknięte, wyglądała na wycieńczoną. Elsa wskazała żołnierzom fotel, na którym ją złożyli. Ręce i nogi miała skrępowane łańcuchami.
- Gdzie ją znaleźliście? – Spytała, gdy stanęli przed nią na baczność.
- Wypadła z czarnej chmury, Wasza Wysokość. Jako nietoperz. To wampirzyca, teraz jednak jest nieszkodliwa – medycy podali jej wywar  z czarnej jagody i czosnku. Jest również bardzo wychudzona i wynędzniała.  – Odpowiedział wysoki gwardzista.
- Byliśmy świadkami jej przemiany, błagała o pomoc, Wasza Miłość. – Wtrącił drugi, niższy.
- Dziękuję wam, wróćcie na swoje pozycje. – Zasalutowali i wyszli, zostawiając Elsę i ser Fabia z nieprzytomną wampirzycą.
- To może być pułapka, podstęp. – Powiedział ser Fabio przyglądając się kobiecie. Elsa wyczuła w jego głosie dezorientację i zdenerwowanie, chyba pierwszy raz odkąd go poznała. Podszedł do fotela i przyglądał się twarzy czarnowłosej z odległości nosa. Nagle wampirzyca otworzyła oczy i pokazała ogromne kły. Zza jej zębów rozległ się przeciągły syk. Ser Fabio odskoczył.
- Nie zbliżaj się do mnie, pomiocie ciemności. – warknęła w stronę rycerza, wyprężywszy się. Po chwili jednak jakby uszło z niej powietrze; opadła oddychając ciężko na oparcie fotela. Jej ręce poruszały się gwałtownie w kajdanach.
- Królowo, nalegam, by zamknąć to w klatce. Albo przybić do pala i spalić! – Ser Fabio zwrócił się do Elsy. Wampirzyca również zwróciła na nią swoje spojrzenie i jej twarz zupełnie się zmieniła.
- Ser Fabio, proszę wyjść. Chcę zostać z nią sama.
-Ależ, Wasza Wysokość! To niebezpieczne, widziałaś jaka jest agresywna! Nie mogę…
- To był rozkaz. – Ser Fabio zmarszczył brwi. Najwyraźniej nie spodziewał się oporu ze strony Królowej.
- Wasza Wysokość – Przemówił dziwnym, modulowanym, słodkim głosem. Elsę coś w nim raziło, choć wiedziała, że rycerz często przemawiał tak, gdy chciał coś na kimś wymóc. Dziś jednak szczególnie ją to uderzyło. – Chyba nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji. Jeśli coś wpadnie do tej chmury, to nigdy nie wychodzi takie samo…
- Dość. – Uniosła rękę stanowczym gestem. Ser Fabio otworzył usta, jakby chciał się kłócić i Elsa widziała w nich zdumienie. Ta rozmowa nie poszła po jego myśli. – Wyjdź, ser.
Rycerz stał jeszcze przez chwilę, po czym wyszedł, rzucając na Elsę ostatnie spojrzenie.
- Dziękuję, pani. Ten człowiek jest… używa dziwnej magii. – Kobieta potrząsała głową, a Elsa potraktowała to stwierdzenie jako bredzenie w lekkim szoku.
- Marta. Masz na imię Marta, prawda?  - Elsa nareszcie przypomniała sobie, skąd zna twarz kobiety. Gdy miała siedem lat na dwór królewski przybyła pielgrzymka wampirzyc nawróconych, czyli takich, które porzuciły picie ludzkiej krwi. Szlachetna Marta była z nich najwyżej postawiona, więc ojciec przedstawił jej swoją rodzinę i wydał na tę okazję ucztę. Elsa zapamiętała to wydarzenie lepiej niż inne uczty, gdyż fascynowały ją mroczne stroje i aura emanująca od tych niesamowitych istot. Były niezwykle silne i posługiwały się magią hipnotyzującą. 
- Marta… Jak dawno nikt nie używał mego imienia. Królowo… Błagam, niech królowa stąd odejdzie. W tej ciemności czai się zło. Zło większe niż cokolwiek innego. Do tego tak podstępne… - Wampirzyca wlepiła w Elsę czarne oczy przepełnione bólem. Królowa wpatrywała się w nią z mieszaniną strachu i współczucia. – Chcę stąd uciec, choć przed nim nie ma ucieczki.
- Musisz mi wszystko powiedzieć. Dlaczego tam byłaś? Co oni z tobą robili? Co tam widziałaś? – Elsa zdjęła łańcuchy z wampirzycy, która była tak wycieńczona, że nie potrafiła unieść rąk.  Zdawało się, że ma jeszcze tylko siłę, by wyrzucić z siebie wszystko.
- Książę Hans. Przystojny, elegancki. Kto by się spodziewał, że za maską życzliwości kryje się tak spaczone wnętrze? Uwodził, udawał, że kocha… Wiesz, że wampiry potrafią oddawać swoją magię i przekazywać ją zwykłym ludziom? Kiedy już to wykorzystał, zamknął  mnie w lochach i rozpoczął swoją inwazję. Wraz z tym obrzydliwym szarym cieniem, który mu rozkazywał. Pozabijał swoich braci! A teraz zniszczył cały kraj. Dochodziły do mnie straszne wiadomości… Masakry dzieci, ludzie zabijający się nawzajem. Wszelkie normy cywilizacji, prawa człowieka… wszystko to upadło. Ludzie stali się zwierzętami. On… chciał mnie też zarazić, jak to mówią. Chciał zabrać moją duszę. Musiałam uciekać! A wampir jest odporny, wampir potrafi się też regenerować. Nie musimy oddychać, więc gdy udało mi się uciec w chaosie krwawej zagłady, leciałam dwadzieścia sześć godzin, przez to zatrute powietrze… Ja, mogę nie dożyć rana, ale będzie to błogosławieństwem, bo to co tam widziałam, przechodzi wszelkie pojęcie… - Wampirzyca, której w trakcie opowieści zaczęły obfitym strumieniem płynąć łzy, omdlała teraz z wysiłku. Elsa podniosła ją wspomagając się swoją mocą i ułożyła na pryczy. Była przerażona. Nie czuła takiego strachu od czasu odwiedzin Pitcha. Bała się co może się stać podczas tej wojny, bała się, że może Strażnicy mieli rację, może nie dać rady. Przycupnęła obok głowy nieprzytomnej kobiety, która kiedyś wydawała jej się tak pełna siły, a teraz była tylko małą, wychudzoną istotką. I wtedy rozpętało się piekło.

środa, 14 stycznia 2015

26



- Aniu. – Powiedziała Elsa, wycierając twarz w chusteczkę podaną przez siostrę. – Muszę natychmiast widzieć się z Ser Fabiem i Ministrem Lucasem. Wyruszamy na wojnę.


Następnego dnia o świcie Ser Fabio znalazł Elsę przesiadującą na kamieniu pod zamkiem. Ubrana była w kolczugę i wąskie spodnie. Postanowiła, że weźmie przykład z Meridy, na tę specjalną okoliczność, jaką była wojna. Przyglądała się dwóm bałwankom zbierającym radośnie bukiety. Ich chmurki mieszały się z sobą i łączyły, przez co potężniały i zasypywały śniegiem całą pobliską łąkę, razem z kwiatami, ale Olaf i Ala nic sobie z tego nie robili.
Tej nocy Elsa nie spała dobrze. Wieczorem długo płakała, a gdy w końcu zapadła w sen miała okropne koszmary. Były one gorsze, niż wszystkie, które miała podczas nieobecności Jacka. Obudziwszy się znowu płakała, ze złości i bezsilności.
Teraz jednak musiała być Królową. Ser Fabio tego ranka wręcz tryskał humorem, ale nie mogła mieć mu tego za złe. Wreszcie spełniło się jego życzenie co do wypowiedzenia wojny Królestwu za Morzem.
- Wasza Wysokość. Wojska są gotowe do wymarszu. Czekamy tylko na ciebie. Lód wygląda na nieruszony od wczoraj. Możemy wyruszać. – A gdy już tam dojdziemy, pomyślała Elsa, potniemy te kreatury na kawałeczki i spalimy ich wnętrzno... Nagle się opamiętała. Ostatnio w towarzystwie ser Fabia miała bardzo dziwne myśli, o które nigdy by się nie podejrzewała.
- Dobrze, ruszajmy więc.
Na grubiej warstwie lodu, którą wyczarowała wczoraj pojawiła się woda. Elsa szerokim gestem pokryła powierzchnię morza śnieżnym puchem, by droga nie była śliska. Jej straż tworzył Kristoff  i ser Fabio.  Z tyłu oczekiwała armia, którą udało się im zorganizować. Tak szybki wymarsz był możliwy tylko dzięki temu, że jej przysięgła tarcza wraz z Ministrem Lucasem już od dawna w tajemnicy zwoływali lordów wraz z armiami do stolicy Arendelle. Dopóki jednak nie mieli pozwolenia królowej, kazali trzystutysięcznej armii ukrywać się za górami, gdzie wojacy siali postrach wśród prostego ludu, plądrując ich zapasy i wyjadając jedzenie. Elsa zapamiętała sobie, żeby poważnie o tym porozmawiać z Ministrem Lucasem i rycerzem po wojnie. Teraz jednak trzeba było skupić się na najważniejszym celu. W zamku pozostała tylko  jej siostra z garstką służek, starców i dzieci niezdolnych do walki. Elsa zostawiła tam też mały garnizon zaufanych ludzi, na wszelki wypadek. 
Droga była długa. Elsa uświadomiła sobie, że Jacka musiało odrzucić bardzo daleko od chmury, bo znajomą platformę minęli już pierwszego dnia.
- Co z tym chłopakiem? – Zapytał Kristoff, gdy wieczorem rozbili obóz, który ciągnął się aż po horyzont we wszystkie strony. Na szczęście powierzchnia była w miarę płaska i pusta. Nad nimi górowała ściana czerni, wciąż jednak sporo oddalona. Królowa zacisnęła usta.
- Wszystko dobrze. Nie wiem, gdzie teraz jest.
- Długo szedł za nami. Widziałem go za zamarzniętymi falami. Dlaczego się ukrywa? I czemu nie jest tutaj… z Tobą? – Kristoff przyglądał jej się spod strzechy blond włosów. Elsa zawsze bardzo go lubiła, ale dziś ta rozmowa ją męczyła.
- Kiedy wszyscy w Arendelle go zobaczyli, ja przestałam go widzieć.- Wzruszyła ramionami. – Nie chcę o tym mówić. Może sobie za nami iść, mnie to nie interesuje. Strażnicy i tak są bezradni. –Chrząknęła. Kristoff widząc, że i tak niczego więcej się nie dowie, wszedł do swojego namiotu.
Droga ciągnęła się niemiłosiernie. Słońce prażyło, lecz wszyscy dzielnie parli naprzód. Co jakiś czas Królowa otrzymywała meldunki o dezercji i ucieczkach. Najgorsze w mozolnej podróży był nadmiar czasu na rozmyślania w siodle. Nie potrafiła odgonić od siebie wspomnień Jacka. Niestety za każdym pięknym wspomnieniem szedł potworny ból, więc w głowie Elsy coraz bardziej rosła nienawiść. Zastanawiała się, jak mógł ją tak oszukać i wykorzystać. Chciała, żeby był zraniony tak jak ona, żeby czuł to samo. Czasami w nocy zdarzało jej się cicho szlochać. Wmawiała sobie, że musi przestać go kochać i chyba w to nawet uwierzyła. Wciąż jednak jego cień prześladował ją w myślach i napawał ją furią, choć zastanawiała się, czy to nie chmura tak na nią działa. Ostatecznie trzy tygodnie po wymarszu dotarli do krawędzi czarnej ściany z lekko uszczuploną armią i w paskudnych humorach.
- Czy powinnam wrzucić tę rękawicę do środka? – Zapytała Królowa ser Fabia, trzymając okrwawioną rękawicę w dłoni. Była to bydlęca krew, nie ludzka oczywiście. Rycerz po krótkim namyśle kiwną głową. Elsa porzuciła więc symbol wojny w czarnej chmurze, uważając by jej nie dotknąć. Po chwili poczuła się słabo i odsunęła się od czerni.
- Rozbijamy obóz! Zanim coś się wydarzy minie pewnie jeszcze trochę czasu. – Powiedział Ser Fabio i poszedł wszystkiego doglądać. Kristoff  dotknął ramienia Elsy.
- Nie powinnaś rozbijać namiotu przy tej chmurze. To z pewnością nie jest zdrowe, a może być też niebezpieczne. Wejdź w głąb obozu. – Powiedział. Wiedziała, że się o nią martwi. Ostatnio nie zachowywała się do końca normalnie.
Posłuchała Kristoffa i jej namiot znalazł się dość daleko od czarnej zasłony.  Ta noc mogła być ostatnią ze spokojnych nocy. Lub nie.
Obudził ją ser Fabio. Musiała być głęboka noc, bo nie widziała dobrze jego twarzy, choć pochylał ją nad nią.
- Wasza Wysokość. Strażnicy przyprowadzili kobietę. Królowa musi z nią  porozmawiać. Wyszła z chmury. – Elsa wstała po żołniersku, od razu zerwawszy się z łóżka.

czwartek, 8 stycznia 2015

25


- Próbowałem, ale bałem się. Bałem się, że nie będziesz mi ufać, albo że postanowisz rozprawić się z Czarnym Panem sama. To było głupie, te sekrety i ten cały plan, ale zrozum- chodziło o Twoje bezpieczeństwo! I o bezpieczeństwo całego świata!
- Dość już usłyszałam. To wszystko była fikcja. Kto by pomyślał, że jesteś takim dobrym aktorem. To już nie ważne. Świata i tak nie uratowaliście, więc może mi się uda, a kiedy… kiedy mnie zabraknie to i tak nikt nie będzie żałował. – Elsa czuła ściśnięcie w brzuchu, a dookoła jej stóp pojawiła się warstwa lodu.   
- Nie! Czy nie rozumiesz? Kiedy zostałem Strażnikiem, ostrzegli mnie, że nieśmiertelny nie może kochać śmiertelnego.  A ja kochałem cię odkąd spadłaś z tamtego drzewa. Wiedziałem, że muszę znaleźć sposób, by być z tobą na zawsze. Myślałem wtedy, że jesteś dwórką i tak bardzo cieszyłem się, że będę mógł cię widywać w zamku. Że nie będziesz ofiarą tych wszystkich spisków. Ale kiedy dowiedziałem się, że jesteś Królową… to był najgorszy dzień mojego życia. Każdy, tylko nie ty. Nie chciałem cię okłamywać, ale równocześnie nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało. Musiałem to kontynuować.  Nie chciałem cię ranić, ale straciłem głowę. Miałem nadzieję, że nigdy się nie dowiesz o tym planie, bo naprawdę, tak bardzo cię kocham. To miała być fikcja, Elso, ale urosła w prawdziwe uczucie. – Elsa odwróciła się do niego wściekle. Przez chwilę przetrawiała to co jej powiedział, ale czuła że w jej brzuchu zaczyna gorzeć gniew, na niego i na siebie.
- I co z tego? Nawet jeśli mnie kochasz, to nie zmienia faktu, że chciałeś mnie oszukać. Biedny mały Jackie, który zakochał się w śmiertelniczce wbrew zasadom. Biedny mały Jackie, nie chciał jej okłamywać, ale Strażnicy muszą sami radzić sobie z problemami, więc musiał to robić. – Krzyknęła mu w twarz. Wokół niej wirował śnieg. -  Byłam głupia, że ci ufałam. Dlatego teraz nie popełnię tego błędu. Słowa to wiatr. Dopóki wojska nie wymaszerowały wciąż możesz grać, a ja nie podejmę takiego ryzyka. Kochasz mnie? Skąd mogę wiedzieć, czy nie boisz się tylko tego, że pomogę Czarnemu Panu w podbiciu świata? Bądź spokojny, nie zamierzam się z nim bratać. Pokonam go tak jak mówi przepowiednia. A ciebie… ciebie mogłam zostawić w tym morzu. Cóż jednak każdy popełnia błędy. Teraz nie będę już cię słuchać.  – Elsa podeszła do niego blisko. Po jej twarzy spływały łzy, ale jej twarz skrzywił grymas wściekłości. – Odej…
- Nie możesz walczyć z tą czarną magią! Coś ci się stanie! - Jack przerwał jej. Widziała wyraźnie, że każdym słowem zadaje mu cios, ale nie zamierzała przestać. Czuła się tak okrutnie oszukana.
 - Nie będziesz mi mówił co mogę, a czego nie! Za dużo razy już byłam raniona w życiu. Tej rany zadanej przez ciebie już nie da się naprawić, ale na pewno nie pozwolę jej rozdrapywać. Ja już ci nie zaufam, Jack. Przestałam w ciebie wierzyć.
- Elso, nie mów tak… -W jego oczach pojawiło się przerażenie. Złapał ją za ramiona.   
- Już nie wierzę, Jack. – Stał przed nią. Na jego twarzy malował się wyraz absolutnego niedowierzania. A potem  rozpłynął się w jednej chwili. Elsa wpatrywała się w pustkę przed sobą. Następnie wybuchła niekontrolowanym płaczem. Do jej pokoju wpadła Anka. Później powiedziała siostrze, że widziała jak Jack przeszedł przez Elsę na wskroś, jakby był duchem. Zobaczywszy jednak Ankę uciekł do łazienki zabrawszy szczątki swojej laski. Ania tymczasem przypadła do swojej siostry, która opadła na klęczki.
- Zdaje się, że wykrakałam. Co on ci zrobił? – zapytała  cicho, na co Elsa tylko potrząsnęła  głową. – Jak cię zobaczę, to  wykastruję, bydlaku! – Wrzasnęła w stronę drzwi do łazienki. – Elsi, proszę, nie płacz, on nie był tego wart, proszę.- Ania głaskała ją po włosach. – Nie ma to jak dobrze poznać chłopaka swojej siostry! Ja to jednak mam szczęście z długimi znajomościami… Elso, nie płacz proszę, bo przysięgam, że zaraz zetrę tego durnia na proch! Faceci są obrzydliwymi świniami. Nie można się tak przejmować. Twój przynajmniej przy zerwaniu nie próbował cię zabić. Ale z pewnością nie był ciebie wart. -  Skąd ty możesz wiedzieć, pomyślała Elsa, nie znałaś go, jego ust, uśmiechu, żartów… ani słodkich kłamstw.  Wokół nich wirowały płatki śniegu.

niedziela, 4 stycznia 2015

24



- To ja już pójdę.  Muszę coś koniecznie zjeść. Może trochę kurczaka z czekoladą…? – Oznajmiła Anka i wyszła z pokoju.  Elsa przytuliła się do Jacka.
- Tak dawno cię nie widziałam… Miałam koszmary, kiedy cię nie było… tak bardzo się bałam, kiedy ta chmura…
- Elso. – Jack odsunął zdziwioną Elsę. – Musisz wiedzieć dlaczego zjawiłem się w Arendelle.
- Czy to ważne? Przecież jesteśmy razem. Pocałuj mnie, proszę. – Spełnił jej życzenie, po czym wtulił twarz w jej włosy.
- Kocham cię tak bardzo… - Usłyszała zadowolona Elsa, choć wyczuła coś niedobrego w jego głosie. – Obiecaj mi, że cokolwiek się stanie, będziesz mnie kochała, Śnieżynko.
- Oczywiście, mój Strażniku. Ale co mogłoby się…
- FROST. – Na ten głos Jack natychmiast od niej odskoczył. Elsa odwróciwszy się zobaczyła ogromne sanie na swoim balkonie. Drzwi były na oścież otwarte. W środku siedział najgrubszy i najbardziej zarośnięty facet, jakiego widziała w życiu w towarzystwie przerośniętego królika i małego złotego ludka. Na jednej z ławek leżał szczupły kształt okryty brązowym futrem. Strażnicy, uświadomiła sobie Królowa. Przemawiał ogromny mężczyzna, najwyraźniej Mikołaj. – Zębuszka  ma ciężkie obrażenia. A ty dobrze się bawisz? Miałeś ją uwieść i przyprowadzić do nas. Teraz to jednak niepotrzebne. Skoro nie potrafimy go pokonać samego to już nie ma różnicy czy do niego trafi czy nie. Możesz sobie darować.
- Co  zrobić? O co tu chodzi? Jack, co oni mówią? – Elsa patrzyła to na wóz na balkonie to na Jacka, który schował twarz w dłoniach.
- Nie mów, że się w tobie zakochała! Naprawdę? Aż taki jesteś czaruś? No to teraz jej wytłumacz, jakie miałeś zadanie. Czekamy w domu Zębuszki. – Powiedział królik, nie zwracając uwagi na Elsę. Tylko mały, piaskowy ludek patrzył ze smutkiem na Elsę i z całej siły uderzył królika w brzuch. – No co? Piasek, daj spokój.
Sanie ciągnięte przez tuzin reniferów wzbiły się w powietrze. Elsa zamarła.
- Miałeś mnie uwieść? – Elsa czuła, że do gardła podchodzi jej wielka gula.
- Elso, to nie miało tak być…
- Wyjaśnij. Dlaczego. – Powiedziała ostro. Jack spojrzał na nią z bólem. – Przynajmniej raz powiedz mi wszystko szczerze.
- Jest taka przepowiednia.
Gdy powróci Czarny Pan
Stanie sam u świata bram
Lecz zdobyć tron jedynie może
Jeśli Królową Lodu utrzyma w pokorze
Lecz jeśli Królowa kochać będzie
Przełamie mroczne jego zaklęcie
Wybór to trudny i pisany jej jedynie
Cierpienie i miłość Królowej nie minie.  
wyrecytował. Elsa słuchała z niepokojem.- Naszym zdaniem przepowiednia mówi o Tobie i zdarzeniach z Królestwa za Morzem. Musieliśmy przeszkodzić Czarnemu Panu w podbiciu świata. Wiedzieliśmy, że aby to zrobić on potrzebowałby Twojej mocy. Druga część przepowiedni mówi o tym, że ty mogłabyś go pokonać. Ale Strażnicy muszą być pewni. Nie mogą polegać na jakiejś nieznanej śmiertelniczce. Dlatego wykombinowaliśmy, że jeśli unieszkodliwimy cię na czas wojny, Czarny Pan nie będzie miał możliwości ciebie użyć, a my będziemy mogli poradzić sobie z nim sami. Przecież to my byliśmy stworzeni do walki z nim. Czemu teraz miałaby zrobić to za nas jakaś dziewczyna? Musieliśmy jakoś cię namówić na odsunięcie się od sprawy czarnej magii. Ustaliliśmy, że jeden z nas cię uwiedzie lub chociażby się z tobą zaprzyjaźni,  a potem najlepiej zabierze na jakiś daleki wyjazd lub w ogóle bezpiecznie ulokuje w którejś z naszych ukrytych baz. – Jego głos stał się cichszy. – To zadanie padło na mnie. Zjawiłem się w Arendelle, byłem przygotowany na jakąś starą królową, która przy odrobinie szczęścia będzie miała choć trochę poczucia humoru. Myślałem też, że będę musiał długo starać się, żeby w ogóle mnie zobaczyła. A kiedy ty się nią okazałaś…- Elsa czuła, że pod powiekami zbierają jej się łzy. Dziś już drugi raz przez niego płakała. Czuła się jednak tak słabo, że myślała, że zaraz upadnie. Serce kołatało jej się w piersi, a w gardle miała wielką gulę. – Zakochałem się. To wszystko miało być inaczej. 
- Dlaczego wcześniej mi tego wszystkiego nie powiedziałeś? – Zapytała urywanym głosem.