W końcu ich „ plan” był gotów. Niestety, mimo
długich przygotowań i kłótni, miał bardzo wiele elementów improwizacji. Elsa i
Jack mieli mało informacji na temat
miejsca, w którym się znajdują. Ostatecznie jednak, postawili wszystko na jedną
kartę i zdecydowali się zaryzykować ucieczkę i odbicie zakładników Pitcha.
Strażnik na szczęście potrafił wykrzesać z siebie moc mimo czarnej mgły, czego
Królowa zrobić nie mogła. Elementem, nad którym spierali się najbardziej była
rola Elsy w całym przedsięwzięciu. Jack starał się zorganizować jak najbezpieczniejszą
ucieczkę dziewczyny, podczas gdy on zajmie się resztą. Królowa jednak
kategorycznie się nie zgodziła, gdyż wiedziała, że tylko ona może wykonać pewne
zadania i na pewno nie chciała aż tak narażać Strażnika. Po użyciu wielu
królewskich tonów do powiedzenia bardzo niewielu słów, które Królowej
przystoją, ostatecznie postawiła na swoim.
Stała teraz znowu przed grubymi drzwiami i
oddychała głęboko. Napięcie wzrastało, Jack krążył niespokojnie po pokoju.
Nagle, gdy już podniosła rękę chłopak wykonał gwałtowny ruch i Elsa znalazła
się w jego objęciach. Niespodziewanie pocałował ją. Dziewczyna zesztywniała, bo
wciąż nie czuła się do końca swobodnie przy Jacku, ale nie odepchnęła go.
Spojrzała tylko na niego pytającym wzrokiem.
- Może jednak znajdziemy inny sposób…-
wyszeptał do jej włosów.
- Nie ma innego sposobu. Boisz się? – zapytała lekko ironicznie. Jack
odwrócił głowę i ich spojrzenia się spotkały.
- Boję się o ciebie. Jeśli coś Ci się stanie…
zabiję się.
Elsa wystraszyła się. Powiedział to w taki
sposób, że dreszcze przebiegły jej po całym ciele. Było pewne, że naprawdę tak
zrobi. A czy ona zrobiłaby to samo dla niego?
Tak, powiedział głosik w jej głowie. Oszukał
cię, ale naprawdę cię kocha. I ty jego też.
Próbując się pozbierać, odwróciła się i załomotała
w drzwi od ich bunkra. Nie było to specjalnie głośne, gdyż jako kobieta i do
tego niedożywiona nie miała wystarczającej siły. To jednak wystarczyło, aby
usłyszeć wyraźny ruch za drzwiami.
- Chcę
rozmawiać z Czarnym Panem w sprawie mojej duszy. – Wykrzyknęła władczo do
drzwi. Jack siedzący za jej plecami przygotowywał swoją moc i mamrotał, że nie
jest jednak pewny czy ten plan jest naprawdę dobry. Elsa ignorowała go. Nie
chciała zaprzątać sobie myśli tym co się właśnie stało przed czekającym ją
zadaniem. Drzwi otworzyły się i w mgnieniu oka złapał ją za ramiona jakiś
obrzydliwy, szkieletowaty mężczyzna. Był zupełnie podobny do tych potworów,
które Elsa widziała w czasie bitwy. Klątwa robiła z człowieka kupę naciągniętych
skórą kości, a w oczach pozostawiała ziejącą dziurę dzikości. Uzwierzęcała. To
obrzydlistwo pchało ją teraz przed sobą ostro zakończonym przedmiotem, który
nawet nie przypominał miecza. Królowa starała się wyglądać godnie i
szlachetnie, ale wychudzona i w potarganych ubraniach nie było to łatwe.
Odetchnęła jednak z ulgą gdy usłyszała, że ciężkie drzwi wydają odgłos
przesuwania po grubym lodzie. Jackowi się udało. Teraz czeka ją najtrudniejsze
wyzwanie.
Prowadzono ją po wielu schodach w górę i
przez wysokie korytarze. Wszędzie powkładane były pochodnie, które jednak ćmiły
bardzo słabym ogniem. Mimo to wyraźnie czarne opary, które wcześniej unosiły
się ponad ziemią i sprawiały, że powietrze było prawie tak gęste jak woda,
teraz rozrzedziły się i tworzyły jakby lekką mgłę. Czyżby Pitch tracił moc?
Wreszcie dotarli do ogromnych drzwi, które mogły prowadzić tylko do Sali
balowej. Elsa poprawiła się jeszcze ostatni raz, zanim wkroczyła do wielkiej,
niegdyś pięknej komnaty. Zdarte złocone tapety i połamane mahoniowe stoły
wyraźnie wskazywały, że w latach świetności odbywały się tu wspaniałe
bale. Teraz jednak połamane meble odsunięto na bok, a na środku marmurowej
posadzki stał prosty, czarny tron, na którym zasiadał Czarny Pan w ciele Hansa.
Książę zmienił się od czasu, gdy Elsa ostatnio go widziała. Schudł, a jego rude
włosy były teraz poznaczone siwymi pasmami. Pod oczami widniały cienie, ale
mimo tego wszystkiego emanowała od niego silna aura strachu. Na widok Elsy Hans
uśmiechnął się. Królowa zauważyła, że nie był to już ten ujmująco słodki
uśmiech chłopca. Hans uśmiechał się jak swój Czarny Pan – zimnym, chytrym
uśmieszkiem. Dziewczynie serce podchodziło do gardła, gdyż moc Pitcha wnikała w
każdy zakątek jej ciała. Wiedziała, że to zręczny manipulator, więc starała się
odegnać od siebie strach jak tylko mogła.
- A więc zdecydowałaś się w końcu zrobić ten
bardzo dobry krok, Elsi. – W ustach Hansa pobrzmiewało zadowolenie. Elsa
zignorowała go.
- Ładnie się tu urządziłeś. Powietrze też
jakieś czyste dzisiaj. Czyżbyś osłabł? – Zapytała, starając się, by jej głos
brzmiał pewnie i ironicznie. Wiedziała, że musi grać na czas, aby Jack zdążył
znaleźć jej przyjaciół. Hans wykonał niedbały gest.
- To efekt rozciągania mocy Czarnego Pana na
większe odległości. – Elsa widziała, że przygląda jej się oczekując, ale nie
dała mu satysfakcji i nie pokazała, jak ją zmartwił tym stwierdzeniem. Dobrze
wiedziała, że kolejnym przystankiem Pitcha jest Arendelle.
- Ty też nie wyglądasz najlepiej. Czyżby
obecność twojego… lokatora, aż tak cię męczyła? – Tym razem Elsa trafiła
celnie. Hans zmarszczył na sekundę brwi, a zdając sobie sprawę ze swojego
błędu, uśmiechnął się szeroko.
- Czarny Pan jest wymagający. Staram się mu
dorównać, ale ja, robak bez mocy nie jestem w stanie zawsze zapewnić… Elso, ale
przejdźmy do naszej sprawy. Dusza. – Jego głos nagle się zmienił i królowa
wyczuła, że zainterweniował Czarny Pan. Wzięła głęboki oddech.
- Oddam ci ją, ale pod pewnymi warunkami. –
Rzekła. Hans zachłysnął się powietrzem, ale zaraz się uspokoił. Czarny Pan
musiał się tego spodziewać. – Chcę, żebyś zwołał swoich ludzi. Muszę mieć
świadków.
Hans nic nie powiedział. Zamknął na chwilę
oczy. Czarny Pan porozumiewał się ze wszystkimi swoimi poddanymi telepatycznie.
Elsa była bardzo zadowolona, bo dowiedziała się, jak bardzo Pitchowi zależy na
jej duszy i jak jest bezsilny. Ostatecznie salę poczęły wypełniać setki
wychudzonych żołnierzy.
- Po pierwsze wypuścisz moich przyjaciół i
już nigdy nie zrobisz im krzywdy. Po drugie zostawisz Arendelle w spokoju. –
Elsa widziała po twarzy Hansa, że Czarny Pan przewidywał takie postulaty.
Wyrażał milczącą zgodę na wszystko, czego i tak by nigdy nie dochował. Musiała
więc zastosować ostateczną broń. – Po trzecie – walka. Jak równy z równym.
Wśród tłumu rozległo się poruszenie. Hans
rozszerzył oczy zdziwiony. Wokół jego tronu zaczęły zbierać się kłęby ciemnej
mgły. Pitch musiał rozważać ten ostatni punkt i doszukiwać się w nim sensu, bo
Hans kilkakrotnie otwierał usta i po chwili zamykał. Elsa postanowiła mu
wyjaśnić.
- Nic nie ma za darmo, Pitch. Jako królowa
chcę zginąć w walce. I przekonać się, czy moja dusza będzie w silnych rękach.
Kto wie, może potrafisz wygrywać tylko ze słabszymi od siebie? Wtedy czułabym,
że moja dusza idzie na marne, do władcy, którego można spokojnie pokonać…-
Próbowała zagrać na strunach pychy Czernemu Panu, ale nerwy miała już w
strzępach. Jej wyreżyserowana nonszalancja i udawana zgoda na zniszczenie ich
świata wypadły słabo i nieprzekonująco. Aura strachu się wzmagała, a ona
usiłowała wydać siebie na beznadziejną walkę… Odegnała od siebie te myśli. Musi
skupić się na zadaniu! Widząc, że ta przemowa nie zrobiła aż takiego wielkiego
wrażenia na Hansie, odwróciła się i rozpaczliwie chwyciła się ostatniej
możliwości. – A wy, ludzie Królestwa za
Morzem? Uważacie, że wasz Pan jest zdolny mnie pokonać? Czy może boi się
jakiejś głupiej legendy, pompatycznie nazwanej przepowiednią? Cóż za władca,
który boi się skrawka papieru. I to jest pan strachu? Przysięgam na księżyc, że
jeśli mnie pokona oddam mu duszę. – To wywołało wrażenie. Tłum zafalował i
rozległ się ryk tłumu dzikich zwierząt, niegdyś nazywanych ludźmi. Pitch, mimo
swojej mocy, nie mógł manipulować emocjami tak wielkiej ilości gawiedzi,
szczególnie, że słowo „walka” podniecało ich najbardziej. Tłum jej pragnął.
Nagle zapadła cisza. Twarze wszystkich
zwróciły się w kierunku tronu. Elsa odwróciła się powoli. Stał przed nią
wysoki, majestatyczny Czarny Pan. Teraz widziała go lepiej niż kiedykolwiek. W
sile mocy wydawał się jeszcze wyższy i bardziej demoniczny. Czarne włosy
przygładzono do tyłu, a na głowie miał jasnoszarą koronę. Elsa nie miała
wątpliwości, z czego jest zrobiona i wstrząsną nią dreszcz. Były to kości
ludzkie. Wokół niego wzbijały się tumany czerni. Hans zniknął.
- Jesteś dzisiaj jakoś wyjątkowo natrętna i
odważna. Troszkę trudniej kontrolować twój umysł.
- Więzienie zmienia ludzi. – Wyjąkała, nie
umiejąc już zachować pozorów obojętności.
- JA nie miałbym być godny twojej bezczelnej
duszy? – A więc jednak duma się odezwała.
Elsa nie odpowiedziała, przełknęła tylko
ślinę. Teraz wystarczy go pokonać i uratować świat. Drobnostka.
- Chcesz walczyć jak równy z równym,
odzyskasz więc swoje moce. Przygotuj się na śmierć Królowo Lodu.
Jakkolwiek to zabrzmi... Twój blog mnie podnieca^.^ nie tak-wiesz-jak, tylko tak inaczej;)bosko!!! Świentny rozdzialik;*
OdpowiedzUsuńHa! Pierwsza:p
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń!!!CU- DO- WNY!!! Boże, ją kocham tego bloga, dawaj szybkiego nexta, bo patelnia pójdzie w ruch.
OdpowiedzUsuńOjojojojojojojojojojojojojojoj!
OdpowiedzUsuńElsa, uważaj! Czarny Pan jest silny, bardzo silny! A ty po tak długim pobycie w więzieniu, głodowaniu i braku mocy, jesteś chyba "ciut" osłabiona...
Jaram się jak Gimper Jasiem, Percy Annabeth, Katniss łukiem, Harry Ginny i.. wiesz, o co chodzi! XDD Cuuuuudowny ♥
OdpowiedzUsuń