Kolejne tygodnie biegły szybko i Elsa nawet nie
zauważyła jak minęły dwa miesiące. Fabio
nie odstępował jej na krok poza sypialnią. Twierdził, że taka jest właśnie rola
przysięgłej tarczy. Elsa nie wiedziała co o tym myśleć. W towarzystwie rycerza
czuła się bardzo dobrze, często opowiadał
jej o swoich podróżach i o Królestwie za Morzem. Równocześnie nie umiała przy
nim myśleć zupełnie jasno. Jakby coś ciągle kierowało jej myślami… Codziennie
też pytał, czy zdecydowała się przekroczyć Szare Morze. Z początku Elsa zbywała
te pytania milczeniem, po jakimś jednak czasie zaczęła się mu usprawiedliwiać.
Przekonywała, że nie ma odpowiedniej floty ani warunków na taką podróż. Gdy
zostawała sama zastanawiała się często czy nie próbuje przekonać sama siebie. A
na południu działo się coraz gorzej. Drogi morskie zostały zamknięte – na
statkach przenosiły się różne choroby, a epidemia Czarnego Pana, jak ją
nazywano, przenosiła się tak szybko, że nie sposób było odróżnić zdrowego od
dopiero zarażonego. Pewnego dnia nad
morzem pojawiła się czarna chmura, która codziennie się powiększała. Choć to
było praktycznie niemożliwe, by zobaczyć stąd Królestwo, to mgła unosząca się
nad nim była tak silnie nasycona czarną magią, że widać było ją aż w Arendelle.
Dwór również się niepokoił. Minister Lucas często napomykał o „ skończeniu z tym raz na zawsze”
czyli wypowiedzeniu wojny. Większość jej doradców również skłaniało się
do pomysłu jej rycerza. Gdy wyjaśniła im,
że nie ma odpowiedniej floty Fabio tylko spojrzał na nią krzywo i rzekł,
że już kiedyś zamroziła Szare Morze. Wtedy Elsie wydawało się, że to
rzeczywiście mogłoby być proste ; wystarczy zamrozić morze i przeprawić się z
armią…
Ale gdy
wieczorem spotkała się z Jackiem umysł jej się rozjaśnił i dostrzegała tysiące
minusów planu ser Fabia. Nie mogła narażać swoich ludzi i Arendelle.
Opowiedziała o tym wszystkim chłopakowi w nocy, gdy leżeli w łóżku. Zmarszczył
brwi.
- Nie podoba mi się ten cały rycerzyk. Przy
nim stajesz się inna. To podejrzane. Do tego ma dziwne oczy.
- Czekaj, Ty go widziałeś? – Jack poruszył
się niespokojnie. Elsa uniosła brwi. –
Chodzisz za mną?
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że powinienem
iść za marzeniami. – Chłopak uśmiechnął się niewinnie, a Elsa się roześmiała. Zaraz
jednak spoważniała.
– Ale co z tym Królestwem za Morzem?
- Królestwem
za Morzem zajmiemy się my. Skoro już wiesz o Czarnym Panu, powiem Ci wszystko.
Niedawno do Arendelle przybyli inni Strażnicy. Nie będziemy mogli się spotykać
przez jakiś czas.
- Dlaczego?
- Elsa podniosła się, żeby na niego popatrzeć. Leżał rozwalony na jej
łóżku pod jej kołdrą, czuł się jak u siebie i śmiał jej powiedzieć, że nie
będzie mogła go zobaczyć. Kochała go.
Było to uczucie gorące jak jej pożądanie i łagodne jak jej czułość do
niego. Nie wyobrażała sobie dnia bez jego dotyku, śmiechu i żartów. A co dopiero dłuższego okresu czasu. – Już
się mną znudziłeś? – zażartowała. Jack
uśmiechnął się krzywo.
- Ty nie mogłabyś się znudzić, Śnieżynko. Rzecz w
tym, że Strażnikom nie bardzo wolno się zadawać bliżej ze śmiertelnikami i
gdyby tamci o nas wiedzieli, to mogłoby być, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnie.
Zresztą, trzeba odwalić robotę za tym morzem. A ty nie ruszaj się z zamku.
Chyba bym zwariował, gdybyś była w niebezpieczeństwie. Moja Śnieżynka jest taka
delikatna… - Pocałował ją w usta i Elsa pozwoliła się znowu pociągnąć w morze
pościeli. Tej nocy zamrozili cały jej pokój.
– I pamiętaj, tylko ja mogę być twoim Strażnikiem. Jestem, żeby cię
chronić, moja Królowo. – rzekł jej na pożegnanie.
Niestety pogląd Jacka o szkodliwości wyprawy wojennej
podzielała tylko Anna. Elsa ucieszyła się niezmiernie, gdy jej siostra wyłoniła
się ze swojego pokoju. Ciąża była już
dość zaawansowana, a Elsa starała się obracać Ankę tylko w towarzystwie
zaufanych służących i najbliższych przyjaciół. Nie potrzebowała teraz skandali
i niewygodnych pytań, kiedy bezpieczeństwo królestwa wisiało na włosku.
Kristoff wciąż wyglądał na bardzo szczęśliwego, ale też oszołomionego, choć
wiedział o dziecku już od pewnego czasu. Dziewczyna natomiast odzyskała dobry humor i
radośnie rozprawiała o swym potomku. Co pewien czas przychodziła do Elsy żeby
porozumieć się z nią w kwestii pokoju dla dziecka, opowiedzieć o imionach jakie
dla niego wybrała i innych sprawach, które niezmiernie cieszyły Elsę, szczególnie
w dniach, gdy nie widywała się z Jackiem. Na temat ojcostwa nie rozmawiały.
Ostatecznie, nikt nie musiał wiedzieć o Hansie. Anka miała jednak sceptyczne
poglądy co do wojny z magią Czarnego Pana.
- Elsi, to by było samobójstwo dla Arendelle. –
oświadczyła, zajadając się ogórkami z bitą śmietaną.- Przecież mogłabyś się
zarazić. I zarazić całą armię. Myślisz, że Ty wygrasz z magią, z którą nie
potrafią poradzić sobie Strażnicy? Jeśli to prawda, co mówił Ser Fabio, są
bezsilni. Czemu więc my mielibyśmy walczyć?
- Co mam więc zrobić?
- Czekać, obserwować. Mieć nadzieję, że te bestie
pozabijają się nawzajem. Ale absolutnie nie narażać tysięcy swoich własnych
poddanych! Może i nie znam się na wojnach, ale widzę tyle, że to byłoby tylko
zabijanie kolejnych ludzi. Wiem, że martwi cię los tamtych dzieciaków –
powiedziała Anka widząc minę Elsy. – Ale nie pomożesz im przez beznadziejne
przebijanie się przez tę ohydną chmurę.