Królowa wciąż
czuła się, jakby w jej głowie walczyły dwie osoby. Jedna była przekonana, że wojna to jedyne
wyjście, a zarazem najprostsze. Przecież, gdyby pokonała dorosłych i
uratowała dzieci z Królestwa za Morzem
zostałaby bohaterką; handel zostałby wznowiony, świat uratowany, a w za morzem
można by założyć kolonie Arendelle… druga jednak stanowczo nie zgadzała się na
takie ryzyko, nie wierzyła w sukces wyprawy.
Najbliżej podjęcia decyzji o wymarszu była w
momencie, gdy rada oskarżyła ją o tchórzostwo. Tego dnia atmosfera w Sali Tronowej była
ciężka i gorąca, a wszyscy wyglądali ospale. Wszyscy prócz jej przysięgłego
rycerza.
- Królowa się wyraźnie bardzo obawia mojej propozycji.-
Stwierdził na posiedzeniu Ser Fabio. – Cała rada uważa, że jest to
najpewniejszy sposób na pozbycie się groźby epidemii. – Na znak zgody niektórzy
z dostojników pokiwali głowami. Rycerz wpatrywał się intensywnie w Królową. Elsa pomyślała, że ser Fabio ma rację… ale coś
w jej głowie kołatało się na znak
protestu.
- Jeśli Wasza Królewska Mość pozwoli, to
śmiem twierdzić, że Królowa zawsze była ostrożna w takich decyzjach. Zawsze
bała się ryzyka. Lecz myślę, że uratowanie świata od tej potwornej epidemii
mogłoby przynieść chlubę Arendelle. I wszyscy mogliby zapomnieć o wydarzeniach
sprzed roku… - Powiedział bardzo dziwnym głosem Minister Lucas. Po chwili
zemdlał na swoim krześle, ale nikt nie rzucił się na pomoc. Elsa intensywnie
myślała. Gdyby to zrobiła, gdyby pokonała Czarnego Pana nikt już nie uważałby
jej za słabą ani bojaźliwą. Przed oczami Elsy przesuwały się wspomnienia, które
powodowały ból , a potem wyobraziła sobie jak cudownie byłoby to wszystko
zatrzeć jedną bitwą… nikt nie pamiętał by o zlodowaceniu Arendelle, o
zamrożeniu Anki, a ona przestałaby być złą, lodową królową, tylko potężną,
dobrą wróżką… Mimo, że Elsa próbowała powstrzymać potoki obrazów w pamięci nic
to nie dawało i w końcu z jej ust same wyrwały się słowa:
- Niech będzie, wypowiedzmy im…
Nagle do Sali Tronowej wpadła Anka. Ciężka atmosfera rozwiała się jak dym, a jej
radni zaczęli przecierać ze zdumieniem oczy. Lady Nathalie zaczęła cucić
Ministra Lucasa.
- Elso! To znaczy… Wasza Miłość, szanowna
rado. Coś dziwnego dzieje się za szarym morzem. Wszyscy wyszli na dziedziniec!
Musicie to zobaczyć. – Ania wybiegła.
- Nie wolno ci biegać w tym stanie! – rzuciła
za nią Elsa pospiesznie wstając z tronu. Ser Fabio próbował ją zatrzymać. –
Jutro podejmę decyzję.
- Wypowiemy im wojnę? Proszę, powiedz to Wasza
Wysokość! – Złapał ją za suknię. Elsa nie patrzyła na niego i wyszarpnęła się
ze złością.
- Jutro, ser! Czy nie słyszałeś? – Wybiegła
pozostawiając rycerza w opustoszałej komnacie.
Ooh, ja chcę więcej <3 Świetne jak zwykle, błędów brak :)
OdpowiedzUsuńWeny
Stała czytelniczka, Kornelia.
No, i jeszcze nominowałam cię do LBA :3 Zapraszam po pytania do mnie na bloga
Usuńhttp://polboskiezyciediany.blogspot.com/
Piękne imię, współimienniczko. c:
UsuńMam wrazenie ze ze z rozdziału na rozdzial piszesz coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuń