Dlaczego ostatnio wciąż działy się jakieś
okropieństwa. Najpierw Astrid, teraz kłótnia z Anną. Elsa czuła, że sobie nie
radzi. Rządzenie już przysparzało jej wystarczająco dużo zmartwień. Bała się,
że zamieszki wybuchną znowu lub w jej państwie rozszaleje się epidemia zza
Morza. Wszystko to ją przytłaczało. Postanowiła jednak, że już nie będzie
płakać. Jest silną Królową. Nie powinna już się nad sobą rozczulać. Pomyślała, że chętnie porozmawiałaby z
Jackiem. Od tamtego wieczoru, kiedy ją pocałował, nie widziała go ani
razu. W skupieniu wyszła na balkon i
wyczarowała ogromną śnieżynkę. Zaczarowała ją tak, by znalazła Jacka i miała
nadzieję, że chłopak zrozumie. W końcu rzadko spotyka się monstrualne śnieżynki
latem. Chwilę patrzyła za oddalającym się płatkiem śniegu i wróciła do pokoju
by rozczesać włosy. Nagle poczuła zimny powiew.
- Jack! – Odwróciła się, lecz go nie zobaczyła.-
Jack, przestań się chować. Wiem, że tam jesteś. – Wychyliła się za balustradę,
ale tam również go nie było. Rozejrzała się ze zmarszczonym czołem. I nagle
zobaczyła kogoś, stojącego w cieniu jej pokoju.
– Frost?
Postać była jednak wyższa i chuda jak tyczka.
Gdy mężczyzna wyszedł z cienia zobaczyła, że ma nienaturalnie szarą skórę. Był ubrany
w czarny płaszcz i spodnie. Miał sępią twarz, długi, krzywy nos i wąskie usta.
Włosy miał również czarne i zaczesane do tyłu. Jedynie oczy w tej twarzy lśniły
bursztynowo.
-
Odniosłem wrażenie, że szuka pani Jacka Frosta. Ja również go szukam. – Głos
miał śliski i dość wysoki. Był miękki jak satyna, ale również chłodny jak stal.
- Kim jesteś? I co robisz w mojej sypialni? –
Elsa nieufnie przyglądała się tej istocie… bo nie można było nazwać go
człowiekiem. Wokół jego ubrań zbierał się cień, niezależnie od słońca. Gdy się
zbliżył Elsa zauważyła, że po każdym kroku zostawia za sobą ślady czarnego
piasku. – Dlaczego go szukasz?
- Jest takim moim hmm… znajomym. Pozwoli
pani, że się przedstawię, Pitch Black. – Uśmiechnął się paskudnie. Elsa
poczuła, że ogarnia ją irracjonalny strach, który próbowała przewalczyć. - Przybyłem tu po jego śladach. Wydaje mi się,
że pani wie o jego hm… pracy. Ciekawy jestem czy powiedział pani po co tu
przybył?
- O co chodzi? – Elsa przycisnęła się do
barierki. Wokół jej dłoni zaczął zbierać się szron. Pitch był już na
wyciągnięcie ręki.
- Królowa, a taka naiwna. Powinna pani uważać.
Wielu jest tu takich, którzy chcieliby panią hm… unieszkodliwić… - Jego głęboko
osadzone oczy zalśniły niebezpiecznie. Strach ściskał Elsie gardło. – A
królestwo na pewno by na tym ucierpiało. Ostrzegam zawczasu.
- Czy… Ty też jesteś Strażnikiem? – Wydusiła
Elsa, choć nie miała widocznego powodu by tak się bać.
- Można tak powiedzieć. Zajmuję się tylko
odrobinę innymi aspektami niż Frost. – Pitch oparł się o barierkę obok Elsy. I
nagle ona zobaczyła coś…
- Ja cię znam! Przychodziłeś do mnie kiedy
byłam mała! Kiedy byłam sama…
- Już myślałem, że mnie pani nie rozpozna.
Wtedy się nie przedstawiłem, proszę mi wybaczyć to zaniedbanie. Twój pokoik też
był całkiem inny. Hmm…Zimny i pusty,
prawda? – Pitch przyglądał się jej znad szerokiego nosa. Elsa zadrżała, choć
było zupełnie ciepło. Gdy Black powiedział ostatnie słowa w jej umyśle pojawiły
się najgorsze wspomnienia z dzieciństwa; dzień, w którym Anka wyszeptała jej
przez drzwi, że rodzice zginęli na morzu, dzień kiedy trafiła Ankę w głowę
lodem i całą samotność i pustkę, które często czuła. Wtedy zawsze widywała
przez szyby wysoką, chudą postać spowitą w cień, ale zawsze kiedy chciała z nią
porozmawiać, znikała. Teraz mężczyzna nie uciekał, lecz Elsa wolałaby, gdyby nigdy
się nie zjawiał. Czuła się przy nim okropnie. Pitch westchnął i kontynuował. –
Widzisz, jestem jedyny w swoim rodzaju. Wszystkie dzieci księżyca zawsze
chodziły wszędzie razem, łączyły się w grupy… A ja zawsze byłem inny. Nie
chciałem stwarzać im zagrożenia, oni bali się mnie, więc zostałem zupełnie
samotny… i niezrozumiany. Wszyscy tylko
mają pretensje… - Elsa słuchała go z uwagą.
Widocznie mieli dużo wspólnego. Nagle zrobiło jej się go żal. Wciąż czuła strach, ale pomyślała, że chyba
on musi czuć większy. Zresztą doskonale go rozumiała. Jej własna siostra ciągle
jej robiła wyrzuty, że nie była przy niej przez dziesięć lat! Gdyby czuła wtedy
to co Elsa, nie mówiłaby tak. Powinna ją zamknąć w takim pokoju na dziesięć
lat! Zamknąć w lodowatym pokoju i nie dawać jedzenia aż…
Elsa potrząsnęła gwałtownie głową. To nie
były jej myśli! Nigdy nie życzyłaby siostrze śmierci! Przecież to dla ochrony
jej życia skazała się na samotność! Jak to możliwe, że coś takiego jej przyszło
na myśl? Spojrzała na szeroko
uśmiechniętego Pitcha. To była jego sprawka. On wywoływał ten irracjonalny
strach.
- To
wzruszające, ale nie mam już czasu. Nie ma tu Jacka Frosta, sam widzisz. Nie
przychodź tu więcej. – Elsa całą siłą woli poruszyła sparaliżowane nogi, weszła
do pokoju i zatrzasnęła za sobą szklane drzwi. Pitch przypatrywał jej się przez
chwilę z uśmiechem, po czym zniknął w chmurze czarnego pyłu.
Super :>
OdpowiedzUsuńsuper piszesz! nie mogę się doczekać kolejnej części ! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga : http://jelsa-jackandelsa.blogspot.com/