środa, 25 czerwca 2014

12



Dlaczego ostatnio wciąż działy się jakieś okropieństwa. Najpierw Astrid, teraz kłótnia z Anną. Elsa czuła, że sobie nie radzi. Rządzenie już przysparzało jej wystarczająco dużo zmartwień. Bała się, że zamieszki wybuchną znowu lub w jej państwie rozszaleje się epidemia zza Morza. Wszystko to ją przytłaczało. Postanowiła jednak, że już nie będzie płakać. Jest silną Królową. Nie powinna już się nad sobą rozczulać.  Pomyślała, że chętnie porozmawiałaby z Jackiem. Od tamtego wieczoru, kiedy ją pocałował, nie widziała go ani razu.  W skupieniu wyszła na balkon i wyczarowała ogromną śnieżynkę. Zaczarowała ją tak, by znalazła Jacka i miała nadzieję, że chłopak zrozumie. W końcu rzadko spotyka się monstrualne śnieżynki latem. Chwilę patrzyła za oddalającym się płatkiem śniegu i wróciła do pokoju by rozczesać włosy. Nagle poczuła zimny powiew.
- Jack! – Odwróciła się, lecz go nie zobaczyła.- Jack, przestań się chować. Wiem, że tam jesteś. – Wychyliła się za balustradę, ale tam również go nie było. Rozejrzała się ze zmarszczonym czołem. I nagle zobaczyła kogoś, stojącego w cieniu jej pokoju.  – Frost?
Postać była jednak wyższa i chuda jak tyczka. Gdy mężczyzna wyszedł z cienia zobaczyła, że ma nienaturalnie szarą skórę. Był ubrany w czarny płaszcz i spodnie. Miał sępią twarz, długi, krzywy nos i wąskie usta. Włosy miał również czarne i zaczesane do tyłu. Jedynie oczy w tej twarzy lśniły bursztynowo.   
 - Odniosłem wrażenie, że szuka pani Jacka Frosta. Ja również go szukam. – Głos miał śliski i dość wysoki. Był miękki jak satyna, ale również chłodny jak stal.
- Kim jesteś? I co robisz w mojej sypialni? – Elsa nieufnie przyglądała się tej istocie… bo nie można było nazwać go człowiekiem. Wokół jego ubrań zbierał się cień, niezależnie od słońca. Gdy się zbliżył Elsa zauważyła, że po każdym kroku zostawia za sobą ślady czarnego piasku.  – Dlaczego go szukasz?
- Jest takim moim hmm… znajomym. Pozwoli pani, że się przedstawię, Pitch Black. – Uśmiechnął się paskudnie. Elsa poczuła, że ogarnia ją irracjonalny strach, który próbowała przewalczyć. -  Przybyłem tu po jego śladach. Wydaje mi się, że pani wie o jego hm… pracy. Ciekawy jestem czy powiedział pani po co tu przybył?
- O co chodzi? – Elsa przycisnęła się do barierki. Wokół jej dłoni zaczął zbierać się szron. Pitch był już na wyciągnięcie ręki.
- Królowa, a taka naiwna. Powinna pani uważać. Wielu jest tu takich, którzy chcieliby panią hm… unieszkodliwić… - Jego głęboko osadzone oczy zalśniły niebezpiecznie. Strach ściskał Elsie gardło. – A królestwo na pewno by na tym ucierpiało. Ostrzegam zawczasu.
- Czy… Ty też jesteś Strażnikiem? – Wydusiła Elsa, choć nie miała widocznego powodu by tak się bać.
- Można tak powiedzieć. Zajmuję się tylko odrobinę innymi aspektami niż Frost. – Pitch oparł się o barierkę obok Elsy. I nagle ona zobaczyła coś…
- Ja cię znam! Przychodziłeś do mnie kiedy byłam mała! Kiedy byłam sama…
- Już myślałem, że mnie pani nie rozpozna. Wtedy się nie przedstawiłem, proszę mi wybaczyć to zaniedbanie. Twój pokoik też był całkiem inny.  Hmm…Zimny i pusty, prawda? – Pitch przyglądał się jej znad szerokiego nosa. Elsa zadrżała, choć było zupełnie ciepło. Gdy Black powiedział ostatnie słowa w jej umyśle pojawiły się najgorsze wspomnienia z dzieciństwa; dzień, w którym Anka wyszeptała jej przez drzwi, że rodzice zginęli na morzu, dzień kiedy trafiła Ankę w głowę lodem i całą samotność i pustkę, które często czuła. Wtedy zawsze widywała przez szyby wysoką, chudą postać spowitą w cień, ale zawsze kiedy chciała z nią porozmawiać, znikała. Teraz mężczyzna nie uciekał, lecz Elsa wolałaby, gdyby nigdy się nie zjawiał. Czuła się przy nim okropnie. Pitch westchnął i kontynuował. – Widzisz, jestem jedyny w swoim rodzaju. Wszystkie dzieci księżyca zawsze chodziły wszędzie razem, łączyły się w grupy… A ja zawsze byłem inny. Nie chciałem stwarzać im zagrożenia, oni bali się mnie, więc zostałem zupełnie samotny… i niezrozumiany. Wszyscy  tylko mają pretensje… - Elsa słuchała go z uwagą.  Widocznie mieli dużo wspólnego. Nagle zrobiło jej się go żal.  Wciąż czuła strach, ale pomyślała, że chyba on musi czuć większy. Zresztą doskonale go rozumiała. Jej własna siostra ciągle jej robiła wyrzuty, że nie była przy niej przez dziesięć lat! Gdyby czuła wtedy to co Elsa, nie mówiłaby tak. Powinna ją zamknąć w takim pokoju na dziesięć lat! Zamknąć w lodowatym pokoju i nie dawać jedzenia aż…
Elsa potrząsnęła gwałtownie głową. To nie były jej myśli! Nigdy nie życzyłaby siostrze śmierci! Przecież to dla ochrony jej życia skazała się na samotność! Jak to możliwe, że coś takiego jej przyszło na myśl?  Spojrzała na szeroko uśmiechniętego Pitcha. To była jego sprawka. On wywoływał ten irracjonalny strach.
 - To wzruszające, ale nie mam już czasu. Nie ma tu Jacka Frosta, sam widzisz. Nie przychodź tu więcej. – Elsa całą siłą woli poruszyła sparaliżowane nogi, weszła do pokoju i zatrzasnęła za sobą szklane drzwi. Pitch przypatrywał jej się przez chwilę z uśmiechem, po czym zniknął w chmurze czarnego pyłu.  

2 komentarze:

  1. super piszesz! nie mogę się doczekać kolejnej części ! :)
    zapraszam na mojego bloga : http://jelsa-jackandelsa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń