- Chyba cię kocham, Jack. – Przytuliła się do
niego.
- Jestem tu, żeby Cię chronić, moja królowo.
Kocham cię. Musimy wracać. Na pewno cię szukają. – Jack głaskał ją po plecach, kiedy usiadła,
żeby wciągnąć ubranie. Znalazła je za kamieniem, na którym siedział Jack. Kiedy
już się ubrali, Elsa uśmiechnęła się do Jacka figlarnie. Musimy to
powtórzyć. Przyjdziesz do mojej
sypialni? Jest z pewnością wygodniejsza, niż ta ziemia. - Jack roześmiał się na
te słowa.
- Widzę, że ci się spodobało? Wezwij mnie,
kiedy tylko zechcesz. Polecisz ze mną do zamku?
- Jesteś pewny, że to zupełnie bezpieczne?
- Jasne, chyba się nie boisz? – Jack
roześmiał się i podał Elsie rękę. – Trzymaj się mnie. Zobaczysz, to świetne
uczucie. Chociaż nie lepsze od tamtego… - Jack złapał swoją laskę i wzbili się
w powietrze. Elsa szybko oplotła Jacka ramionami. W niezłym tempie zostawiali w
dole las i zamek. Po chwili byli już bardzo wysoko. Elsa kurczowo trzymała się
chłopaka, który tylko się śmiał. – Hej, nie bój się tak. Ze mną nie spadniesz.
– Podtrzymał ją w talii o odwrócił. Znaleźli się tak wysoko, że przebili się
przez warstwę chmur i Elsie zaświeciła w twarz tarcza księżyca. – Widzisz?
Piękny jest. Dzięki niemu mam wszystko. I Ciebie też. – Lekko polecieli w górę,
a Elsa rozluźniła się.
- Wiesz, latałam kiedyś na smoku. Hiccup mnie
zabrał. Mam też smoka z lodu, ale na nim
nie da się latać…
- Jaki Hiccup? – głos chłopaka zabrzmiał
niebezpiecznie, choć próbował to zakryć żartem. Dziewczyna poczuła, że napiął
mięśnie. – Mam być zazdrosny? – Elsa prędko pocałowała go w policzek. Rozluźnił
się.
- Nie! Hiccup ma narzeczoną. Nazywa się
Merida i jest moją przyjaciółką. Jack, czy ja będę mogła Cię kiedykolwiek
przedstawić? Mojej siostrze, przyjaciołom?
– Elsa poczuła, że zaczynają
opadać. Po chwili Jack postawił ją delikatnie na ziemi. Szczęki miał
zaciśnięte.
- To raczej nie będzie możliwe. Nikt nie może
mnie zobaczyć.
- Dlaczego?
Na pewno jest jakiś sposób. Opowiadałeś mi, że dzieci was widzą! – Elsa
pamiętała dokładnie wszystko, co jej opowiadał. Opisał jej każdego ze
strażników; Mikołaja, Królika Wielkanocnego, Zębuszkę i Piaska. Przypomniała
sobie, jak się śmiali gdy wyobrazili sobie jakby Strażnicy spotkali Elsę.
- Zębuszka na pewno sprawdziłaby dokładnie
stan Twoich zębów. Królik wydaje się na początku gburowaty, ale po chwili byś go polubiła! Ma
świetne poczucie humoru. Mikołaj to taki
nasz dobry wujek, a Piasek… potrafi wyczarować naprawdę piękne rzeczy. – Mówił
jej Jack.
-
Muszą być fantastyczni. Kiedy ich poznam, Jack? – zapytała wtedy Elsa,
ale chłopakowi zrzedła mina.
- Chyba nigdy. – Odpowiedział ze smutkiem.
Elsa nie pytała wtedy dlaczego, ale dziś
miała dosyć tajemnic.
- To nie takie proste. Nie chodzi już tylko o
niewidzialność… - Jack odwrócił się do niej plecami. Elsa dotknęła jego
ramienia.
- Więc o co?
Jack odwrócił się i ujął ją w talii. Był od
niej ponad pół głowy wyższy, ale Elsa wyraźnie widziała w jego oczach bezkresny
smutek. Ten wesoły i figlarny zazwyczaj chłopak miał coraz więcej momentów
smutku. Elsa czasami zastanawiała się, czy to ona go tak smuci. Wtem w
powietrzu rozległy się krzyki i nawoływania.
- Wracaj już do zamku. Chyba cię szukają.
Przyjdę jutro. – Pocałował ją w czoło i wzbił się w powietrze. Dziewczyna patrzyła za nim chwilę, po czym
przywdziała twarz królowej i zaczęła się wspinać na zamkowe wzgórze.
W holu Elsa wpadła prosto na Ministra Lucasa.
- Królowo! Cały zamek szuka Waszej Wysokości!
Świetny !
OdpowiedzUsuńBaaardzo się cieszę ze związku Jacka i Elsy. I mam nadzieję, ze to nie ona smuci Jacka.
Pozdrawiam i weny życzę. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :D
Dołączam się <3
Usuńbaddums :P
OdpowiedzUsuń