- Herezje! Głupoty! Zwariował! Chce nas
wystraszyć! Co to ma znaczyć? Wymysły! – Krzyczeli jeden przez drugiego
Ministrowie, Zarządcy i Doradcy. Doradca Do Spraw Międzynarodowych Jakub zrobił
się tak czerwony, że zdawało się, że zaraz wybuchnie mu głowa, a Minister
Skarbu Mateo piszczał na tak wysokich dźwiękach, że wkrótce nie dało się
rozróżnić słów. Wszystkie te oskarżenia
płynęły do stojącego rybaka, który przyglądał się dostojnikom królewskim z
wyraźnym zażenowaniem. Elsa patrzyła na mężczyznę w zamyśleniu. Czy to może być
prawda? Widziała Astrid. Z pewnością coś się z nią stało, bo nigdy nie
zachowywała się tak jak w noc balu. Do tego pojawienie się Jacka w Arendelle.
Do dziś nie powiedział jej czemu zawitał do jej królestwa, a spotykali się codziennie
od ponad miesiąca. Nie podzielała opinii swojej rady o szaleństwie tego
człowieka, ale coś wciąż nie dawało jej spokoju. Jego oczy były zimne i twarde
jak lód. Były szare, ale gdy spojrzał na Zarządcę Petera, Elsa mogłaby
przysiąc, że stały się czarne. Wciąż wydawało jej się, że skądś zna tego
człowieka. Uznała to jednak za własne urojenia. Uniosła rękę. Wyczarowała zimny
podmuch, który miał ostudzić trochę rozpalonych dostojników. Wszyscy
natychmiast umilkli.
- Chcę usłyszeć wszystko, co ten człowiek ma
do powiedzenia. – Oświadczyła Królowa. Rada z wyraźną niechęcią usiadła na
swoich miejscach. – Powiedz mi, czym przejawia się choroba?
- Dziękuję, pani. Magia, która wywołuje
chorobę ma zmieniać ludzi w krwiożercze bestie.
Z początku nic po nich nie widać. Aż pewnego dnia rozbijają wazon z
wściekłości. Następnego wywołują burdę w gospodzie. A po tygodniu zabijają
dwanaście osób. Zarażeni sami mówią o sobie, że „ mają drugie życie”. Ludzie stają się zaprogramowani do zabijania.
Gdy braknie ofiar z zewnątrz będą zabijać siebie nawzajem. A gdy kogoś zabiją
mówią tylko, że „ pomogli mu się odrodzić”.
Tak jak synowie króla Hainricha…
- Czy nie żyją? – Zapytała Lady Nathalie,
piękna kobieta z długimi płowymi włosami, której Elsa powierzyła pieczę nad sądownictwem.
Była to niezwykle inteligentna dama, która jako wysoko postawiona szlachcianka
miała wkrótce wyjść za jednego z synów króla Hainricha. Rybak widocznie o tym
wiedział – nie zdziwiło to Elsy, przygotowania do ślubu były głośne i czynione
już od ponad pół roku.
- Książę Tristan wyjechał z kraju przed
wybuchem zarazy… i już nie wrócił do domu, pani. – uspokoił ją. Lady Nathalie
odetchnęła z wyraźną ulgą. - Inni książęta zostali zamordowani, jak również i
król. Pozostał tylko jeden. Siódmy, przybrany syn – książę Hans. – Elsa
wzdrygnęła się słysząc to imię. Hans po wybryku w Arendelle został
wydziedziczony przez swojego ojca i wyrzucony z Nasturii, swej ojczyzny, przez
dwunastu prawdziwych braci. Jakimś jednak sposobem udało mu się znaleźć azyl i
ciepłe ognisko domowe u króla za szarym morzem, Hainricha. Król tak polubił
swego gościa, że włączył go do testamentu. -
Teraz on stoi na czele tysięcy wściekłych ludzkich bestii jakie powstały
w Królestwie za Morzem.
- Czy wiesz ilu ich dokładnie jest? – Zapytała
Elsa. Rybak skinął głową.
- Dwieście tysięcy było gdy uciekłem, pani.
Teraz może być więcej.
- Wspomniałeś coś o Strażnikach. Jeśli oni
naprawdę istnieją, to czemu oni nie mogą pokonać Czarnego Pana i uratować
dzieci zza morza? – Zapytał mrużąc oczy Najwyższy Kapłan Księżyca Adam. Elsa
cieszyła się, że to nie ona zadała to pytanie.
- Strażnicy są bezradni, panie. Raz już
pokonali czarną moc. Od tego czasu Czarny Pan zdołał się uodpornić na ich siły.
A wasz wielki Księżyc… raczej nie ześle nowych, ulepszonych. Uważam, że
najlepszym wyjściem byłoby wypowiedzenie otwartej wojny, zanim oni wsiądą na
statki i tu przypłyną. Trzeba zabrać im dzieci, a dorosłych… najlepiej wybić.
- Pozwolisz, że sama będę decydować, co
zrobię. – Odpowiedziała Elsa. Rybak skłonił się tylko. Dziwiła ją duża pewność siebie tego
człowieka. Zazwyczaj lud nie mówił jej co ma robić. Musiała jednak przyznać, że
informacje są bardzo przydatne i zasługują na wdzięczność.
- Jak się nazywasz, człowieku?
- Ser Fabio. Dawniej byłem przysięgłą tarczą
księcia Sebastiana. Teraz… przybyłem na służbę do Waszej Wysokości. Jak widać
straciłem wszystko. – Mężczyzna spojrzał na swoje połatane ubrania. Elsa nawet
nie próbowała ukrywać zdziwienia. Rycerz? Nigdy o nim nie słyszała.
- Jesteś rycerzem, ser? Wybacz, że nie
rozpoznaliśmy go w tobie. Słyszeliśmy, że zaprzysiężonym obrońcą księcia
Sebastiana był Michaelo Mężny.
- Och tak, Wasza Wysokość. Rycerzem księcia
Sebastiana zostałem niedawno, już w czasie wybuchu epidemii. Ser Michaelo
zbiegł, więc nie wiem, czy można go wciąż nazywać mężnym. Książę Sebastian
niestety został zarażony, więc nie mogłem dłużej z nim pozostać, ale broniłem
go do samego końca. Przybyłem do Waszej Wysokości prosić o ukrócenie cierpień
ludu Królestwa za Morzem. – Rycerz schylił głowę, ale Elsa zauważyła, że śledzi
każdy jej ruch.
- Ser Fabio, jako wyraz naszej wdzięczności
przyjmij azyl w zamku. Zostaniesz moim zaprzysiężonym rycerzem. Jeśli będziesz
służył wiernie z pewnością otrzymasz również złoto i zaszczyty. Już późno.
Minister Lucas wskaże ci kwaterę. Posiedzenie zamknięte.
Szkoda że rozdział taki krótki, ale podoba mi się Twój styl pisania i wizja opowiadania. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału
Świetne, śliczne, cudne ;3
OdpowiedzUsuńSuper blog! Nie chce żeby to wyglądało na chamską reklamę ale zapraszam na mój blog :) http://jelsa-jack-elsa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za reklame i pozdrawiam ;)
Przecież on może być zarażony... Najlepiej by było, gdyby od razu go z halabardy @.@ XD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Jest to jak na razie najlepsza Jelsa jaką czytałam. Jedna uwaga. Pisze się "sir", nie "ser"
OdpowiedzUsuń