sobota, 27 września 2014

18



- Herezje! Głupoty! Zwariował! Chce nas wystraszyć! Co to ma znaczyć? Wymysły! – Krzyczeli jeden przez drugiego Ministrowie, Zarządcy i Doradcy. Doradca Do Spraw Międzynarodowych Jakub zrobił się tak czerwony, że zdawało się, że zaraz wybuchnie mu głowa, a Minister Skarbu Mateo piszczał na tak wysokich dźwiękach, że wkrótce nie dało się rozróżnić słów.  Wszystkie te oskarżenia płynęły do stojącego rybaka, który przyglądał się dostojnikom królewskim z wyraźnym zażenowaniem. Elsa patrzyła na mężczyznę w zamyśleniu. Czy to może być prawda? Widziała Astrid. Z pewnością coś się z nią stało, bo nigdy nie zachowywała się tak jak w noc balu. Do tego pojawienie się Jacka w Arendelle. Do dziś nie powiedział jej czemu zawitał do jej królestwa, a spotykali się codziennie od ponad miesiąca. Nie podzielała opinii swojej rady o szaleństwie tego człowieka, ale coś wciąż nie dawało jej spokoju. Jego oczy były zimne i twarde jak lód. Były szare, ale gdy spojrzał na Zarządcę Petera, Elsa mogłaby przysiąc, że stały się czarne. Wciąż wydawało jej się, że skądś zna tego człowieka. Uznała to jednak za własne urojenia. Uniosła rękę. Wyczarowała zimny podmuch, który miał ostudzić trochę rozpalonych dostojników. Wszyscy natychmiast umilkli.
- Chcę usłyszeć wszystko, co ten człowiek ma do powiedzenia. – Oświadczyła Królowa. Rada z wyraźną niechęcią usiadła na swoich miejscach. – Powiedz mi, czym przejawia się choroba?
- Dziękuję, pani. Magia, która wywołuje chorobę ma zmieniać ludzi w krwiożercze bestie.  Z początku nic po nich nie widać. Aż pewnego dnia rozbijają wazon z wściekłości. Następnego wywołują burdę w gospodzie. A po tygodniu zabijają dwanaście osób. Zarażeni sami mówią o sobie, że „ mają drugie życie”.  Ludzie stają się zaprogramowani do zabijania. Gdy braknie ofiar z zewnątrz będą zabijać siebie nawzajem. A gdy kogoś zabiją mówią tylko, że „ pomogli mu się odrodzić”.  Tak jak synowie króla Hainricha…
- Czy nie żyją? – Zapytała Lady Nathalie, piękna kobieta z długimi płowymi włosami, której Elsa powierzyła pieczę nad sądownictwem. Była to niezwykle inteligentna dama, która jako wysoko postawiona szlachcianka miała wkrótce wyjść za jednego z synów króla Hainricha. Rybak widocznie o tym wiedział – nie zdziwiło to Elsy, przygotowania do ślubu były głośne i czynione już od ponad pół roku.
- Książę Tristan wyjechał z kraju przed wybuchem zarazy… i już nie wrócił do domu, pani. – uspokoił ją. Lady Nathalie odetchnęła z wyraźną ulgą. - Inni  książęta zostali zamordowani, jak również i król. Pozostał tylko jeden. Siódmy, przybrany syn – książę Hans. – Elsa wzdrygnęła się słysząc to imię. Hans po wybryku w Arendelle został wydziedziczony przez swojego ojca i wyrzucony z Nasturii, swej ojczyzny, przez dwunastu prawdziwych braci. Jakimś jednak sposobem udało mu się znaleźć azyl i ciepłe ognisko domowe u króla za szarym morzem, Hainricha. Król tak polubił swego gościa, że włączył go do testamentu. -  Teraz on stoi na czele tysięcy wściekłych ludzkich bestii jakie powstały w Królestwie za Morzem.
- Czy wiesz ilu ich dokładnie jest? – Zapytała Elsa. Rybak skinął głową.
- Dwieście tysięcy było gdy uciekłem, pani. Teraz może być więcej.
- Wspomniałeś coś o Strażnikach. Jeśli oni naprawdę istnieją, to czemu oni nie mogą pokonać Czarnego Pana i uratować dzieci zza morza? – Zapytał mrużąc oczy Najwyższy Kapłan Księżyca Adam. Elsa cieszyła się, że to nie ona zadała to pytanie.
- Strażnicy są bezradni, panie. Raz już pokonali czarną moc. Od tego czasu Czarny Pan zdołał się uodpornić na ich siły. A wasz wielki Księżyc… raczej nie ześle nowych, ulepszonych. Uważam, że najlepszym wyjściem byłoby wypowiedzenie otwartej wojny, zanim oni wsiądą na statki i tu przypłyną. Trzeba zabrać im dzieci, a dorosłych… najlepiej wybić.
- Pozwolisz, że sama będę decydować, co zrobię. – Odpowiedziała Elsa. Rybak skłonił się tylko.  Dziwiła ją duża pewność siebie tego człowieka. Zazwyczaj lud nie mówił jej co ma robić. Musiała jednak przyznać, że informacje są bardzo przydatne i zasługują na wdzięczność.
- Jak się nazywasz, człowieku?
- Ser Fabio. Dawniej byłem przysięgłą tarczą księcia Sebastiana. Teraz… przybyłem na służbę do Waszej Wysokości. Jak widać straciłem wszystko. – Mężczyzna spojrzał na swoje połatane ubrania. Elsa nawet nie próbowała ukrywać zdziwienia. Rycerz? Nigdy o nim nie słyszała.
- Jesteś rycerzem, ser? Wybacz, że nie rozpoznaliśmy go w tobie. Słyszeliśmy, że zaprzysiężonym obrońcą księcia Sebastiana był Michaelo Mężny.
- Och tak, Wasza Wysokość. Rycerzem księcia Sebastiana zostałem niedawno, już w czasie wybuchu epidemii. Ser Michaelo zbiegł, więc nie wiem, czy można go wciąż nazywać mężnym. Książę Sebastian niestety został zarażony, więc nie mogłem dłużej z nim pozostać, ale broniłem go do samego końca. Przybyłem do Waszej Wysokości prosić o ukrócenie cierpień ludu Królestwa za Morzem. – Rycerz schylił głowę, ale Elsa zauważyła, że śledzi każdy jej ruch.
- Ser Fabio, jako wyraz naszej wdzięczności przyjmij azyl w zamku. Zostaniesz moim zaprzysiężonym rycerzem. Jeśli będziesz służył wiernie z pewnością otrzymasz również złoto i zaszczyty. Już późno. Minister Lucas wskaże ci kwaterę. Posiedzenie zamknięte.

5 komentarzy:

  1. Szkoda że rozdział taki krótki, ale podoba mi się Twój styl pisania i wizja opowiadania. Pisz dalej.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog! Nie chce żeby to wyglądało na chamską reklamę ale zapraszam na mój blog :) http://jelsa-jack-elsa.blogspot.com/
    Przepraszam za reklame i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież on może być zarażony... Najlepiej by było, gdyby od razu go z halabardy @.@ XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się. Jest to jak na razie najlepsza Jelsa jaką czytałam. Jedna uwaga. Pisze się "sir", nie "ser"

    OdpowiedzUsuń