Gdy już wszyscy byli ulokowani, zostawiono
dzieciaki z opiekunkami, a Elsa i Anna rozstały się z Flynnem i Roszpunką.
- Chyba się przejdziemy do sadu. Flynnowi na
pewno spodoba się nasz zakątek pośród drzew… - Roszpunka odchrząknęła znacząco.
Elsa i
Anna z Kristoffem odeszły aby witać przybywających gości. Na szczęście parka stała po drugiej stronie
ogromnych dębowych drzwi, tak że Anna nie zauważyła, jak Elsa z
niecierpliwością rozgląda się, szukając kogoś w tłumie gości. Gdy większość z nich była już w kaplicy i
nadchodził czas na ceremonialną mszę do księżyca, Elsa poczuła ogromny zawód.
Jacka nie było. Nie chciała, żeby było jej przykro. Chyba była głupia.
Przejmować się jakimś nieznajomym? Po co ma sobie psuć wieczór. Lecz choć
bardzo chciała, nie potrafiła przestać myśleć dlaczego chłopak nie przyszedł.
Msza trwała dosyć długo, tak, że gdy weszli do Sali balowej za oknami było już
ciemno. Nadszedł czas na świętowanie urodzin królowej. Elsa przyjmowała
życzenia i podarki, starając się zapomnieć o przykrości. Powoli zaczynano
podawać potrawy i napoje. Ktoś wzniósł toast za jej zdrowie, ktoś inny za jej
szczęście. Anna po raz setny tego dnia wycałowała jej całą twarz. Roszpunka
czekała, aż orkiestra zacznie grać i goście przestaną się zajmować Jej
Wysokością. Gdy tylko Elsa została sama kuzynka pociągnęła ją ku balkonowi.
- Elsi. Dostałaś ode mnie i Flynna oficjalny
prezent, ale chciałam ci dać jeszcze coś. – Rozejrzała się dookoła, sprawdzając
czy nikogo nie ma w pobliżu i wyjęła z rękawa maciupeńki flakonik. – To stara
magia. Elixir… hm… powiedzmy miłości. Nie ma wielu ludzi na świecie, którzy
potrafią go przyrządzić. Myślę, że tyle ci wystarczy na początek. Masz tylko
wetrzeć kropelkę w dołek pod obojczykiem i każdy facet będzie twój. – Roszpunka
spojrzała na nią z filuternym uśmiechem. – Każdej dziewczynie się przydaje, z
czasem. Tylko nie mów nikomu! Jeszcze by mnie wzięli za jakąś wiedźmę, która
uwodzi mężczyzn…- Odeszła szybko, pozostawiając bardzo zdumioną Elsę na
balkonie. Przyjrzała się flakonikowi podejrzliwie. Przypominał raczej sok z
buraków, niż Elixir Miłości, a na pewno nie wymagał takiej konspiracji. Elsa
wzruszyła ramionami i mimo wszystko schowała flakonik małej kieszonce wśród
fałd sukni. Nawet „sok z buraków” może się na
coś przydać. Zajęta swoimi myślami nie poczuła zimnego wiatru , który przymknął
drzwi balkonowe i zaciągnął zasłony. Usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się
gwałtownie gotowa do ucieczki. Jednak nikogo tam nie było. Podeszła do barierki
i wyjrzała. Widok był piękny – oświetlone ostatnimi światłami Arendelle powoli
zapadało w sen, a nad nim górował ogromny księżyc w pełni.
- Teraz wygląda, jakby świecił zupełnie dla
ciebie. – Usłyszała za swoimi plecami. Odwróciła się, ale już bez strachu.
Znała ten głos. – Wyglądasz iście po królewsku.
- Widzę, że raczył się pan zjawić, panie
Frost. – Stał tam, wkurzająco pewny siebie, ubrany w czarny, dopasowany
garnitur. W rękach trzymał swoją nieodłączną laskę, obwiązaną okazyjnie srebrną
wstążką. Białe włosy miał w nieładzie. – Dosyć późno, nie sądzi pan?
- Nie zbyt późno, żeby z tobą zatańczyć. -
Uśmiechnął się buntowniczo- Podczas
naszego pierwszego spotkania nie byłaś taka formalna.
- Cóż, etykieta pałacowa zobowiązuje. –
Wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok. Jack zaśmiał się lekko.
- Och nie złość się, pani. – Wyciągnął rękę w
jej stronę. – Zdaje się, że zaczęli grać walca. Czy mogę prosić? – Elsa z
udawaną niechęcią podała mu dłoń i po chwili wirowali sami na balkonie. Z Sali
dobiegały ich ciche dźwięki orkiestry. Elsa po raz pierwszy spojrzała Jackowi w
oczy. Były jasnoniebieskie. Skonstatowała, że nic nie wie o chłopaku. Aby zagaić rozmowę, zaczęła od najprostszego pytania.
- Dlaczego nie wejdziemy do Sali?
- To byłoby niemądre. Wzięliby cię za
wariatkę. Widzisz… Słyszałaś o Strażnikach?
- Chodzi ci o tę starą legendę?
- Tak, mniej więcej… Oczywiście, ci z legendy
byli naszymi przodkami, to było wiele wieków temu, jednak wciąż jesteśmy
potrzebni. Z tym, że sporo ludzi uważa nas tylko za bajki. Szczególnie dorośli.
– Urwał. Elsa nie wiedziała, co o tym myśleć. Strażników nie widziano od setek
lat! Choć Jack nie zdawał się kłamać lub żartować. Kiedyś, gdy była mała
widziała różnych dziwnych ludzi, którzy pojawiali się, aby z się z nią pobawić,
gdy siedziała samotnie w swoim pokoju. Zresztą legenda wyraźnie mówiła o
powiązaniach Strażników z dziećmi… Postanowiła mu uwierzyć. - Więc w sumie to
nas nie widzą. Szczerze mówiąc, wciąż się zastanawiam, dlaczego ty mnie
widzisz.
- Och, może zatrzymałam się umysłowo na wieku
dziecięcym. Sama nie wiem, czemu tak jest… Martwi mnie tylko jedna rzecz.
Strażników nie widziano tutaj od wieków, a legenda głosi, że przychodzą, kiedy
robi się niebezpiecznie. Czy to znaczy, że królestwu coś zagraża?- Podniecała ją myśl, że tańczy z prawdziwym, legendarnym Strażnikiem, nawet jeśli Jack sobie z niej żartował.
- Ja, akurat, przybyłem tutaj z bardzo szybką
robotą. To tylko drobnostka, nie ma o czym mówić. – Powiedział beztrosko, ale
odwrócił wzrok. Elsa stwierdziła, że nie znają się na tyle, żeby miał jej zaraz
opowiadać o wszystkim. Postanowiła więc, że pokieruje rozmową na przyjemniejsze
tory.
- Hm, pokazałbyś mi może jeszcze jakąś
sztuczkę? Wiesz, taką ze śniegiem…
- No jasne! Patrz – zamachnął się szeroko i
całą balustradę balkonu pokryły girlandy śnieżnych kwiatów. Jack przyglądał się
z dumą reakcji Elsy, która uprzejmie wyraziła zachwyt i zdumienie. Po chwili
oboje oparli się o poręcz przyglądając się ogromnej tarczy księżyca. – To wszystko
dzięki niemu. Zawsze w święto księżyca mam największą moc. On mi ją dał, potem
on wybrał mnie na Strażnika. To właśnie tej nocy zaczęło się moje nowe życie…
bo wcześniej byłem… miałem… siostrę, ale już nie pamiętam… nie wiem, czy
naprawdę kiedyś, żyłem inaczej, czy to tylko sny… - Nagle skurczył się w sobie
i utkwił nieruchomy, niewidzący wzrok w dali, ponad górami. Elsa przeraziła
się, że wpadł w jakiś trans. Położyła mu łagodnie rękę na ramieniu. Oboje
poczuli jakby przeszedł przez nich prąd. Jack powoli obrócił się, dotknął jej
dłoni. Jego oczy były zupełnie łagodne i ciepłe, mimo ich lodowato niebieskiej
barwy. Lecz nagle na jego czole pojawiła się drobna zmarszczka. Odsunął dłoń.
- Musisz mi pomóc. Potrzebuję spotkać się z
królową, ale nie wiem jak ona wygląda. Wiesz, gdzie może być? – mówił z
rezerwą, nerwowo. Elsa była bardzo zdziwiona, lecz nagle to wszystko nabrało
sensu. Nie zachowywał etykiety, bo nie wiedział, że to ona jest królową… Czy
to, że nią jest może go do niej zniechęcić? Zastanawiała się, czy nie pociągnąć
jeszcze chwilę tego nieporozumienia. Musiała mu jednak powiedzieć.
- Bliżej niż myślisz…
Lecz nagle drzwi balkonowe otwarły się
gwałtownie. Wyjrzał przez nie zdyszany gwardzista. Elsa odskoczyła od Jacka,
chociaż i tak był nie widoczny dla żołnierza.
- Wasza Wysokość! Chodzi o Panią Astrid.
Przybyła spóźniona, lecz zachowuje się jak pijana. Atakuje Księcia Hiccupa, a
przede wszystkim Księżną Meridę. Proszę, Królowo, co mamy z nią zrobić?
- Rozdzielać ich i przytrzymać Astrid. Zaraz przyjdę. – Gwardzista
skłonił się krótko i wbiegł do Sali. Elsa spojrzała na Jacka. Jego twarz
wyrażała zdumienie i jakby smutek. Cóż, można się było tego spodziewać.
Sądziła, że teraz już nie będzie dalej zainteresowany nieoficjalną znajomością. Wielu ludzi z niższych warstw społecznych uważało królową za potężną i straszną istotę, mimo, że panował dobrobyt. Choć Elsa nie bardzo wiedziała do jakiej warstwy zaliczać Jacka i nie uważała, że myśli jak prostaczek, jednak mogły nim powodować podobne obawy.
- Żegnam, panie Frost.
- Poczekaj! Mogę tylko wiedzieć, który z
balkonów jest twój… Wasza Wysokość? – mówił ciepło, ale jakby z lekkim
dystansem.
- Tak, oczywiście. Północna strona, czwarty
od góry. Największy. – odparła sucho.
- Oczywiście.
Umiesz naprawdę dobrze pisać! Uwielbiam twoje opowiadania! Kiedy 6 część? :) :) :)
OdpowiedzUsuńPan Frost- brzmi to dla mnie bardzo zabawnie a dla was?
OdpowiedzUsuńA teraz wyobraźcie sobie Elsę tańczącą z powietrzem (niewidzialny Jack), a z boku Roszpunkę, Flynna i Annę patrzących na nią wzrokiem WTF?! Mnie to rozbraja^^
Żyjesz jeszcze?
OdpowiedzUsuńAstrid pogryzie Czkawkę! Trza nałożyć jej kaganiec :P
OdpowiedzUsuń