Dookoła niej wirowały płatki śniegu. Tańczyły
na jej palcach i wzlatywały lekko nad jej głową, by po chwili upaść miękko na ziemię.
Zobaczyła, że znajduje się w swoim
lodowym zamku. Rok temu wyczarowała ten zamek
w górach. Była z niego bardzo dumna.
Spokojnie wyszła na balkon, by z niego
podziwiać piękną panoramę gór. Słońce przeświecało delikatnie przez odległe
szczyty.
Czuła się świetnie. Ubrana w niesamowitą
suknię, jakiej jeszcze nigdy nie widziała. Była jakby przeźroczysta i
przyjemnie ochładzała jej skórę. Lubiła ten chłód.
Nagle obok niej pojawił się jasny człowiek.
Dosłownie był jasny – bił od niego mocny blask. Ubrany był w skromne, szare
szaty. Nie potrafiła określić jego wieku; równie dobrze mógł mieć 20 albo 200
lat. Nie spodziewała się jego przyjścia, ale poczuła radość na jego widok.
Poczuła, że musi mu zadać jedno ważne pytanie, na które on będzie znał odpowiedź.
Otworzyła więc usta: „ Co mam zrobić?” . On spojrzał na nią miło, dostrzegła w
tym spojrzeniu odbicie oczu swojego ojca. Odparł: „Odpowiedź jest w tobie.” Nie
zrozumiała go dokładnie więc zapytała ponownie; „Co mam zrobić? Daj mi
wskazówkę”. On powiedział na to: „ Jeśli kochasz, będziesz cierpieć, to
nierozerwalne. Musisz pokonać siebie i zrozumieć.” Lecz nagle zamkiem
zatrzęsło. Jasny człowiek zniknął. Próbowała uciekać, ale lodowce zamykały się
nad nią z nieubłaganą prędkością. Upadła.
Otworzywszy oczy pierwszą rzeczą, którą
zobaczyła po przebudzeniu była twarz Jacka. Skuliła się na kamiennej pryczy, na
której leżała. Podkuliła nogi i wbiła się w róg ściany, ale zrobiła to za
szybko i zakręciło jej się w głowie. Czuła się osłabiona. Po raz pierwszy w
życiu było jej zimno. Patrzyła na Jacka nienawistnie, choć tak naprawdę nie
czuła nienawiści. Był tylko wszechogarniający strach, który wisiał ciężko w
powietrzu.
- Elso… Co oni Ci zrobili?
Elsa przyjrzała się sobie i dostrzegła długie
rozcięcia na swoich dłoniach. Wciąż były
czerwone i skapywała z nich gęsta krew. Oprócz tego przebrano ją w zatęchłe
ubrania, które z pewnością nie należały do niej. Musiała być brudna, a nie
wiedziała nawet ile czasu już tu jest. Zaburczało jej w brzuchu. Spojrzawszy z
powrotem na Jacka pomyślała, że on nie wygląda dużo lepiej. Jemu również dano
dziwne, nie pasujące do niego ubrania, zamiast bluzy Strażnika, którą zawsze
nosił. Jego ulubiona broń – magiczna laska, leżała w kącie połamana. Wydawał
się chudy i zabiedzony. Wpatrywał się w Elsę z niepokojem. Rozejrzała się.
Siedzieli w kamiennym bunkrze. Musiał się znajdować pod ziemią, bo jedyne
źródło światła to było malutkie, zakratowane okienko tuż pod sufitem, za którym
widać było kawałek piaszczystego gruntu.
- Od… od jak dawna tu jestem? – Poczuła potworną
suchość w ustach. Zachrypła.
- Wczoraj cię przynieśli. Nawet nie wiesz,
jak się wystraszyłem, myślałem, że nie żyjesz! – Wyciągnął do niej rękę, a Elsa
z wahaniem przyjęła pomoc i usiadła na brzegu kamiennej pryczy. Cała złość na
Jacka uleciała, Elsa była chyba zbyt zmęczona, by się złościć. - Co… co robiłaś
przez cały ten czas, kiedy cię tu przyprowadzili?
Elsa popatrzyła na niego, nie rozumiejąc.
Przecież Pitch więził ją od niedawna. Po chwili przyszła jej na myśl coś
okropnego.
- A jak długo Ty tu jesteś? – Zapytała
ostrożnie. Jack pokręcił głową.
- Jakieś trzy tygodnie. Kiedy ser Fabio
wbiegł z tobą w chmurę jak najszybciej poleciałem za wami. Mogłem przez jakiś
czas chronić się przez Czarną Mocą, ale gdy dotarłem do tego fortu byłem już
bardzo wyczerpany. Przez trzy dni ukrywałem się pod jego murami, ale gdy doszło
do konfrontacji nie miałem szans.
Elsę zamurowało. Trzy tygodnie? Zdawało jej
się, że minął zaledwie jeden dzień! To znaczy, że Pitch Black przetrzymuje już
tak długo jej przyjaciół… Skrzywiła się na wspomnienie zmaltretowanych ciał, w
których rozpoznała swoich najbliższych. Fala goryczy zalała ją tak silnie, że
miała ochotę natychmiast położyć się i zapomnieć o tym. Wiedziała jednak, że
musi być silna by im pomóc. Miała tylko nadzieję, rozpaczliwą nadzieję, że
jeszcze żyją. Spojrzała na swoje pocięte ręce.
- Czy żaden inny Strażnik nie mógł ci pomóc?
– spytała cicho. Jack popatrzył na nią z bólem.
- Strażnicy odwrócili się ode mnie kiedy za
Tobą poszedłem na wojnę. Powiedziałem im, że to, nasza miłość, to nie była
fikcja. Stwierdzili, że chyba te czarne opary mi uderzyły do głowy. Tylko
Piasek mnie wspierał. Ale tutaj jego moc już nie sięga. – Chłopak rozejrzał się
po zimnym, szarym lochu. Elsa wolno dotknęła jego ręki. Jack spojrzał na nią ze
zdziwieniem, po czym zapletli palce. W jego oczach pojawiła się ulga i radość.
- Tylko nie myśl sobie zbyt wiele. – Mruknęła
dziewczyna. Jack uśmiechnął się półgębkiem. Po chwili jednak spoważniał.
Umarlam znów.
OdpowiedzUsuńJack spoważniał ta? Kłopoty...rozdział jak zwykle świetny
OdpowiedzUsuńDobra czas na moją opinię! Drżyj!
OdpowiedzUsuńA więc.... Kurdę kobieto blog jest fenomenalny! jeszcze nie czytałam czegoś równie niesamowitego. Piszesz jakbyś miała przed sobą czytelników książki z pełną fabułą a nie normalnego luźnego bloga. Za to kocham to!
Uwielbiam twój styl pisania, a rozdziały są świetne. Cały pomysł na akcję jest po porstu nieziemski!
A więc sumując wszystko jest cudowne! Po prostu świetne.
Dalego czekam na dalsze rozdziały, które już zaliczam do ulubionych.
Bardzo ,,zimno''cię ściskam i
pozdrawiam!
Umarłam. Chyba czwarty raz:P bosko;*
OdpowiedzUsuńZnowu ległam. Podłoga so icy. Podłoga już love me bo tak dużo na nią spadam XDD
OdpowiedzUsuń