„Elsa” szybko podniosła się na nogi,
szybciej, niż mógłby to zrobić normalny człowiek i rzuciła się w stronę
ciężarnej. Anka prychała wciąż wyzwiskami, ale zaczęła się powoli cofać.
Zębuszka rozłożyła ręce, próbując ją osłaniać, ale chwiała się na nogach.
„Elsa” jednym uderzeniem mocy zepchnęła ją z impetem na bok. Teraz zostały już
tylko one dwie. Anna cofała się coraz szybciej. Elsa z całej siły próbowała
znowu przejąć kontrolę nad ciałem. Wzlatywała w niebo i z całym impetem
uderzała w idącą pod nią powłokę, ale teraz przechodziła znowu przez nią jak
duch. Narastał w niej strach i desperacja.
Anka zbliżyła się niebezpiecznie do stromych
ścian klifu. Przez ogromne wyładowania energii, które miały tu niedawno
miejsce, ogromne głazy odrywały się od niego co jakiś czas. Ania wkroczyła w
strefę ich spadania i musiała wciąż przyspieszać, bo „Elsa” szła na nią coraz
gwałtowniej. Wreszcie dotarła do samej ściany.
„Elsa” stanęła kilkanaście metrów dalej. Dopiero po chwili prawdziwa
Elsa zorientowała się, czemu jej zły sobowtór przystanął. Tuż nad głową jej
siostry drżał wielki głaz. Pęknięcia na nim wskazywały, że przy najlżejszym
nacisku zarwie się, co oznaczałoby zmiażdżenie stojącej pod nim osoby. Na
twarzy „Elsy” ukazał się upiorny uśmiech. Elsa, wiąż bezsilnie starając się
wejść jakoś w „siebie”, miała nadzieję, że nigdy tak nie wyglądała. Była coraz
bardziej przerażona o życie Ani. Próbowała wbić się w swoje ciało z jeszcze
większym impetem i bardziej żarliwie, ale „Elsa” uniosła już ręce ponad głowę.
Na jej palcach zebrał się szron. Elsa uniosła się w powietrze i zobaczyła, że
na plaży powstało zamieszanie – jej przyjaciele rzucili się na Pitcha, pobiegli
pomagać Jackowi, a Kristoff i Merida biegli w ich stronę. Wiedziała jednak, że
nie zdążą. „Elsa” była już gotowa do wystrzelenia mocy. Zdesperowana i
przerażona o życie siostry, Elsa wybuchła.
- Proszę, weź mnie, zamiast niej! –
Krzyknęła, nie wiedząc, czy mówi do Pitcha, czy do Księżyca, czy do samej
siebie stojącej poniżej. Słyszała tylko świst powietrza wokół, gdy ostatni raz
rzuciła się w dół. Poczuła silne uderzenie w brzuchu i znowu była materialna.
Spóźniła się – Pitch, czyli zło, które przed chwilą siedziało w jej ciele,
zdążyło już uwolnić moc i strącić kamień. Nadludzkim wysiłkiem przeskoczyła
odległość dzielącą ją od Anki i wyczarowała nad nią grubą, lodową tarczę.
Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, był głaz ześlizgujący się po lodzie i lecący
na jej głowę.
- No i co, nie było tak źle? – Zapytał głos,
który, jakby się zdawało, rozlegał się wewnątrz jej czaszki. Elsa z
rozleniwieniem przekręciła się na bok i przymrużyła oczy. Wokół niej tańczyło
światło przebijające się przez lodowiec. Komnata była piękna i kunsztownie
wykończona, lodowe płaskorzeźby układały się w fantazyjne wzory.
-Dlaczego zawsze mnie tu przyprowadzasz?
–Mruknęła marudnie, czując się rozespana, ale spokojna. – Czy całe moje życie
będzie upływało pod znakiem mojej mocy? Nie mogłabym trafić na jakieś
tropikalne wybrzeże, czy coś?
Głos w jej głowie roześmiał się serdecznie. Nagle
jej rozbudzony już umysł zalała fala wspomnień. Skoczyła na równe nogi.
- Co z Anką? Co z nimi? Czy Arendelle jest
bezpieczne? Wszyscy żyją? – Krzyknęła, biegając od jednej ściany do drugiej i
rozglądając się wokół. Zobaczyła, że jedynym wyjściem z komnaty były schody i
zaczęła wdrapywać się na nie.
- Czy nie chcesz najpierw dowiedzieć się, co
się stało z Tobą? – odezwał się głos.
- Nie baw się ze mną w te idiotyczne gierki!
Nic mnie nie obchodzi, czemu zamknąłeś mnie w tym lodowym bunkrze, powiedz mi
co jest z moją siostrą!!! – Wrzasnęła naprawdę wysokim głosem, aż zapiekło ją w
gardle, ale złość dawała jej siłę by wspinać się po schodach.
- Wszyscy żyją, Elso. Zatrzymaj się. Gdzie
tak biegniesz?