poniedziałek, 6 kwietnia 2015

38

- Muszę też przyznać, że Pitch wyświadczył ci nie lada przysługę. Dowiesz się o co mi chodzi przy naszym kolejnym spotkaniu. – Dodał.-  Niestety, z racji twojego zadania, będę musiał cię wyprosić. Pamiętaj, wybór wciąż należy do ciebie – jeśli się poddasz, to wiesz jakie będą skutki. Czasami warto postawić wszystko na jedną kartę. – Mrugnął do niej porozumiewawczo i delikatnie odprowadził do drzwi. Wciąż była zszokowana, ale posłusznie weszła do zamku i ruszyła w kierunku schodów. Gdy już przy nich była odwróciła się jeszcze ostatni raz.
- A właściwie, dlaczego się tutaj spotkaliśmy? – Wyrwało jej się. Człowiek przyglądał jej się z balkonu z założonymi rękami.
- Nie pamiętasz? Przecież to dla mnie zbudowałaś ten zamek. – Uśmiechnął się, a Elsa pokręciła tylko głową.
Szare drzwi otwarły się w morze. Fale łagodnie obmywały próg. Przez chwilę Elsa próbowała zaczarować je, aby stały się lodem, ale potem przypomniała sobie, że jest duchem. Ruszyła więc ostrożnie po wodzie. Idąc pomyślała, że pewnie gdyby chciała mogłaby nawet latać, ale powstrzymała się od tego. Miała teraz inne zajęcia.
Rozglądając się wokół najpierw szukała czarnej chmury. Był to najlepszy punkt orientacyjny, bo chmura była ogromna i widoczna z każdego punktu Szarego Morza, jak latarnia morska. Chmury jednak nigdzie nie było, natomiast przed nią majaczyło coś innego.
Księżycowy człowiek podstawił ją swoim zamkiem bardzo blisko wybrzeża. Tego wybrzeża Elsa nie mogła pomylić z żadnym innym- to było Arendelle.  
Na wąskim pasie plaży z tyłu zamku stała grupa ludzi. Gdy podeszła bliżej zobaczyła, że wszyscy stoją w pozycjach bojowych.W środku, przyparci do siebie plecami, stał Hans, jacyś dwaj wychudzeni żołnierze i jej dawne ciało. Żołnierze celowali miecze w otaczający ich pierścień ludzi, a Hans trzymał za rękę „Elsę”, która miała zamknięte oczy. W jego stronę celował swoją laskę Jack. Na jego twarzy malowała się wściekłość. Elsa poczuła ogromną ulgę, że dotarł bezpiecznie do Arendelle. Jej radość jeszcze się wzmagała gdy zauważała kolejne osoby; Meridę, która drżącymi rękami napinała łuk, Flynna z ogromnym mieczem artyleryjskim, Kristoffa oraz jego żołnierzy, którzy uciekli spod czarnej chmury.  Radość jednak zastąpiło zaniepokojenie, gdy zobaczyła, kto stoi osłaniany przez Jacka. Ance brzuch już mocno urósł, wyglądała silnie i widać było, że jest bardzo zła. Elsa w miarę podchodzenia bliżej słyszała coraz więcej z rozgrywającej się sceny.
- …pokonała naszego Czarnego Pana. Jego moc zniknęła. Ludzie zarażeni jego klątwą zabijają się nawzajem. – Mówił pełnym skruchy i smutku głosem, z bezkresnym żalem i dziwną słodyczą. Elsa była pewna, że to podstęp. Hans był mistrzem obłudy.  -  Ja zdołałem uciec zabierając waszą dzielną królową. Uratowała nas od jarzma zła!
- Kłamstwa! Jesteś sługą Pitcha i zawsze nim będziesz ty obłudna świnio! – Wykrzyknęła Anka, ale Jack ją przytrzymał.
- Sądzisz, że udzielimy ci azylu? Co jest Elsie? – Zapytał, wysuwając swoją laskę trochę bardziej do przodu. Hans obdarzył wszystkich smutnym uśmiechem. Elsa z przerażeniem zobaczyła, że żołnierze i jej przyjaciele opuszczają obroń. To Pitch ciągle mieszał im w mózgach! Jedynymi niepodatnymi na te czary byli Jack i Anka, stojący w pozycjach bojowych.
- Wasza Królowa pozbawiła się mocy. Jest na razie niedysponowana. Jej umysł jest przeciążony. Dlatego, jako, że ją uwolniłem z tej pieczary zła i tak dalej, proponuję, że obejmę tron na czas jej choroby…
Wszyscy wokół kiwali głowami jak w transie, ale Anka już nie wytrzymała.
- Jak możesz proponować coś takiego! Jesteś śmieszny! Każę cię wtrącić do najciemniejszych lochów… Aaaach! – Anka złapała się za brzuch i skuliła w sobie. – Jak kopie, nigdy wcześniej tak nie bolało! – Jack spojrzał na nią z niepokojem, co wykorzystał Hans, by do niego podejść. Strażnik miał jednak wyrobiony refleks. Z całej siły uderzył Hansa laską, po czym przyłożył mu koniec do szyi. Żołnierze szkieletowi poruszyli się niespokojnie, ale ich przywódca gestem kazał im czekać. Z nosa leciała mu krew.
- Jeszcze krok, a zrobię z ciebie dzieło sztuki lodowej. – Warknął Jack. Anka wciąż zwijała się z bólu, ale zahipnotyzowany dotąd Kristoff otrząsnął się i zaniósł ją na bok. Hans znowu się uśmiechnął.
- Ty wiesz, co to znaczy Jackie. Oddała duszę Czarnemu Panu. On ma jej moc. – Wyszeptał Hans patrząc Jackowi w oczy. – Już nic nie uratuje tej ślicznej krainy. Więc może lepiej myśleć, że wojna już skończona?

9 komentarzy:

  1. Ooooo kur.....de, to się porobiło O.O
    Chcę szybko nexta, nie mogę no, przerywasz prawie zawsze w takich ciekawych momentach :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczeeeeeeeeeego w tym momencie przerwałas??? Dlaczego niewidza Elzy??? Anka rodzi??? Ale też dziecko wybrało moment -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę nexta. Rozdział jest zajefajny! NEXT, NEXT!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie możesz dodać już?? :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to mówi moja koleżanka: kurde mać! Się porobiło O.o

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawaj nexta jak najszybciej, bo nie wytrzymam; -; pozdrawiam: *

    OdpowiedzUsuń