- Muszę też przyznać, że Pitch wyświadczył ci
nie lada przysługę. Dowiesz się o co mi chodzi przy naszym kolejnym spotkaniu.
– Dodał.- Niestety, z racji twojego
zadania, będę musiał cię wyprosić. Pamiętaj, wybór wciąż należy do ciebie –
jeśli się poddasz, to wiesz jakie będą skutki. Czasami warto postawić wszystko
na jedną kartę. – Mrugnął do niej porozumiewawczo i delikatnie odprowadził do
drzwi. Wciąż była zszokowana, ale posłusznie weszła do zamku i ruszyła w
kierunku schodów. Gdy już przy nich była odwróciła się jeszcze ostatni raz.
- A właściwie, dlaczego się tutaj
spotkaliśmy? – Wyrwało jej się. Człowiek przyglądał jej się z balkonu z
założonymi rękami.
- Nie pamiętasz? Przecież to dla mnie
zbudowałaś ten zamek. – Uśmiechnął się, a Elsa pokręciła tylko głową.
Szare drzwi otwarły się w morze. Fale
łagodnie obmywały próg. Przez chwilę Elsa próbowała zaczarować je, aby stały
się lodem, ale potem przypomniała sobie, że jest duchem. Ruszyła więc ostrożnie
po wodzie. Idąc pomyślała, że pewnie gdyby chciała mogłaby nawet latać, ale
powstrzymała się od tego. Miała teraz inne zajęcia.
Rozglądając się wokół najpierw szukała
czarnej chmury. Był to najlepszy punkt orientacyjny, bo chmura była ogromna i
widoczna z każdego punktu Szarego Morza, jak latarnia morska. Chmury jednak
nigdzie nie było, natomiast przed nią majaczyło coś innego.
Księżycowy człowiek podstawił ją swoim
zamkiem bardzo blisko wybrzeża. Tego wybrzeża Elsa nie mogła pomylić z żadnym
innym- to było Arendelle.
Na wąskim pasie plaży z tyłu zamku stała
grupa ludzi. Gdy podeszła bliżej zobaczyła, że wszyscy stoją w pozycjach
bojowych.W środku, przyparci do siebie plecami, stał Hans, jacyś dwaj
wychudzeni żołnierze i jej dawne ciało. Żołnierze celowali miecze w otaczający
ich pierścień ludzi, a Hans trzymał za rękę „Elsę”, która miała zamknięte oczy.
W jego stronę celował swoją laskę Jack. Na jego twarzy malowała się wściekłość.
Elsa poczuła ogromną ulgę, że dotarł bezpiecznie do Arendelle. Jej radość
jeszcze się wzmagała gdy zauważała kolejne osoby; Meridę, która drżącymi rękami
napinała łuk, Flynna z ogromnym mieczem artyleryjskim, Kristoffa oraz jego
żołnierzy, którzy uciekli spod czarnej chmury. Radość jednak zastąpiło zaniepokojenie, gdy
zobaczyła, kto stoi osłaniany przez Jacka. Ance brzuch już mocno urósł,
wyglądała silnie i widać było, że jest bardzo zła. Elsa w miarę podchodzenia
bliżej słyszała coraz więcej z rozgrywającej się sceny.
- …pokonała naszego Czarnego Pana. Jego moc
zniknęła. Ludzie zarażeni jego klątwą zabijają się nawzajem. – Mówił pełnym
skruchy i smutku głosem, z bezkresnym żalem i dziwną słodyczą. Elsa była pewna,
że to podstęp. Hans był mistrzem obłudy.
- Ja zdołałem uciec zabierając
waszą dzielną królową. Uratowała nas od jarzma zła!
- Kłamstwa! Jesteś sługą Pitcha i zawsze nim
będziesz ty obłudna świnio! – Wykrzyknęła Anka, ale Jack ją przytrzymał.
- Sądzisz, że udzielimy ci azylu? Co jest
Elsie? – Zapytał, wysuwając swoją laskę trochę bardziej do przodu. Hans
obdarzył wszystkich smutnym uśmiechem. Elsa z przerażeniem zobaczyła, że
żołnierze i jej przyjaciele opuszczają obroń. To Pitch ciągle mieszał im w
mózgach! Jedynymi niepodatnymi na te czary byli Jack i Anka, stojący w
pozycjach bojowych.
- Wasza Królowa pozbawiła się mocy. Jest na
razie niedysponowana. Jej umysł jest przeciążony. Dlatego, jako, że ją
uwolniłem z tej pieczary zła i tak dalej, proponuję, że obejmę tron na czas jej
choroby…
Wszyscy wokół kiwali głowami jak w transie,
ale Anka już nie wytrzymała.
- Jak możesz proponować coś takiego! Jesteś
śmieszny! Każę cię wtrącić do najciemniejszych lochów… Aaaach! – Anka złapała
się za brzuch i skuliła w sobie. – Jak kopie, nigdy wcześniej tak nie bolało! –
Jack spojrzał na nią z niepokojem, co wykorzystał Hans, by do niego podejść.
Strażnik miał jednak wyrobiony refleks. Z całej siły uderzył Hansa laską, po
czym przyłożył mu koniec do szyi. Żołnierze szkieletowi poruszyli się
niespokojnie, ale ich przywódca gestem kazał im czekać. Z nosa leciała mu krew.
- Jeszcze krok, a zrobię z ciebie dzieło
sztuki lodowej. – Warknął Jack. Anka wciąż zwijała się z bólu, ale
zahipnotyzowany dotąd Kristoff otrząsnął się i zaniósł ją na bok. Hans znowu
się uśmiechnął.
- Ty wiesz, co to znaczy Jackie. Oddała duszę
Czarnemu Panu. On ma jej moc. – Wyszeptał Hans patrząc Jackowi w oczy. – Już
nic nie uratuje tej ślicznej krainy. Więc może lepiej myśleć, że wojna już
skończona?
Ooooo kur.....de, to się porobiło O.O
OdpowiedzUsuńChcę szybko nexta, nie mogę no, przerywasz prawie zawsze w takich ciekawych momentach :P
czekam na next! *O*
OdpowiedzUsuńDlaczeeeeeeeeeego w tym momencie przerwałas??? Dlaczego niewidza Elzy??? Anka rodzi??? Ale też dziecko wybrało moment -,-
OdpowiedzUsuńJa chcę nexta. Rozdział jest zajefajny! NEXT, NEXT!
OdpowiedzUsuńNie możesz dodać już?? :c
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńJa to mówi moja koleżanka: kurde mać! Się porobiło O.o
OdpowiedzUsuńDawaj nexta jak najszybciej, bo nie wytrzymam; -; pozdrawiam: *
OdpowiedzUsuń